Polska dostanie 600 milionów euro z unijnego budżetu na wsparcie rybołówstwa. Pieniądze posłużą unowocześnieniu floty, ale nie zwiększą możliwości połowowych kutrów.
Wczoraj spotkali się ministrowie 25 państw członkowskich do spraw rolnictwa. Podczas spotkania polski wicepremier i minister rolnictwa Andrzej Lepper wstrzymał się od głosu, gdy jego koledzy przyjmowali zasady podziału unijnych pieniędzy na lata 2007 - 2013. Z łącznej kwoty 3,8 mld euro Polsce przypadnie 600 mln euro. Pieniądze posłużą unowocześnieniu flory rybackiej, odbudowie zasobów ryb oraz małym i średnim przedsiębiorstwom przetwórczym z tej branży. To się Polsce podoba. Nasz sprzeciw wzbudziły natomiast ograniczenia w dotowaniu procesu unowocześniania kutrów. Wielka Brytania, Holandia, Niemcy, Szwecja i Dania sprzeciwiły się przeznaczaniu unijnych funduszy na wymianę silników w statkach. Boją się, że bardziej wydajne i szybsze kutry będą łowić więcej w i tak już przetrzebionych morzach Bałtyckim i Północnym. Ostatecznie przyjęli kompromis, który umożliwia finansowanie wymiany napędu tylko w kutrach mniejszych, o długości poniżej 12 metrów. Większe jednostki z pieniędzy też skorzystają, jeśli ich nowy silnik będzie miał mniejszą moc.
- Niestety akurat to nie wyszło tak, jak planowaliśmy. Myślę, że polscy rybacy zrozumieją, że nie wszystko można załatwić naraz - tłumaczył Lepper. I obiecuje rybakom na osłodę odszkodowania za okres przymusowego postoju w portach. Przez trzy wakacyjne miesiące ma trwać ochrona dorszy, umożliwiająca odbudowanie przetrzebionych stad tej popularnej ryby. Minister rolnictwa zapowiada, że za każdy dzień postoju rybacy dostaną pieniądze, tak jak dzieje się to w innych państwach UE. - Na razie nie wiadomo jeszcze, czy to będzie 140 euro dziennie, czy może 280 euro, jak ma Litwa. Na pewno nie więcej niż na Litwie - mówił Lepper.
Polska jest też niezadowolona z decyzji Komisji Europejskiej o pomocy na walkę z ptasią grypą. Według unijnych regulacji kwoty - z których połowę pokrywa kraj członkowski, a połowę unijny budżet - muszą być zatwierdzone przez Brukselę. Polska wystąpiła o zgodę na 200 mln zł, ale będzie mogła wypłacić tylko 40 mln zł. Bruksela chce jej dać na ten cel 20 mln zł. - To nie do przyjęcia - komentował Lepper. Zamierza dyskutować z Komisją jeszcze dziś.
Polski minister zapowiedział w Luksemburgu, że dopłaty do paliwa rolnego ruszą - jak zapowiadano - w listopadzie. Stwierdził, że urzędnicy poprzedniej ekipy popełnili błąd, wysyłając do Brukseli informacje o zapowiedzianych dopłatach. W tej sytuacji Komisja Europejska musi uruchomić procedurę z zakresu pomocy publicznej. Inne państwa, choćby Niemcy i Holandia, dopłaty do paliwa rolnego mają, a nigdy o zgodę Komisji nie prosiły. Polska pójdzie śladem niemieckim i zacznie wypłacać pieniądze bez konsultacji z Brukselą. - Te 650 mln zł i tak trafi do rolników - zapewniał Lepper. Sama Komisja, do tej pory przymykająca oko na pomoc paliwową w innych państwach UE, zapewne i teraz chętnie zrezygnuje z przyglądania się tej sprawie.