Odkąd Rosjanie zakazali importu polskiego mięsa, nasze tanie kiełbasy i podroby masowo wjeżdżają do obwodu kaliningradzkiego w torbach drobnych przemytników.
Każdego dnia w sklepach w pasie przygranicznym wędliniarskie zakupy robią dziesiątki Rosjan. - To ludzie, którzy do Polski przyjeżdżają z papierosami i paliwem - opisuje ich Edyta Kruklińska ze sklepu Smakosz w Gołdapi. - U nas kupują za pieniądze zarobione na przemycie.
W gołdapskim Smakoszu Rosjanie kupują najczęściej wędzone skrzydełka, faszerowaną golonkę, najtańsze kiełbasy i ulubioną przez miłośników tłustej kuchni faszerowaną słoninę. Z mięs wybierają podroby, ostatnio sporym zainteresowaniem cieszy się łopatka wieprzowa. - Jak się trafi bogatszy klient, to bierze lepsze wędliny i mięsa, ale takich jest niezbyt wielu - opowiada Edyta Kruklińska.
Alina Mordas ze sklepu Rzeźnik, który działa w samym centrum Gołdapi, dodaje: - Rosjanie kupują kilogram, dwa. Widać, że robią zakupy dla siebie i bliskich.
W kwietniu przed prawosławną Wielkanocą zakupy były większe, wtedy Rosjanie przewozili nawet i po ćwiartce świniaka.
Zakupy "mrówek" nie wpływają na ceny w przygranicznych sklepach mięsnych. - Oni kupują u nas, bo jest taniej, więc podniesienie cen nie ma sensu. Zarabiamy na ilości sprzedawanego towaru. Gdy przychodzą do nas Rosjanie, utarg jest zdecydowanie lepszy niż w dni, gdy zakorkuje się granica i nie mamy klientów z obwodu kaliningradzkiego - mówi Kruklińska.
Oficjalnie w Rosji nie można kupić polskiego mięsa, bo 10 listopada 2005 r. Rosja wprowadziła zakaz importu mięsa z Polski. Strona rosyjska uzasadniała sankcje tym, że polscy eksporterzy fałszowali świadectwa weterynaryjne i fitosanitarne. Mimo licznych prób Polakom do dziś nie udało się doprowadzić do zniesienia zakazu.
- Nam rządowe spory są nie na rękę - powiedział mi na przejściu Gronowo-Mamonowo Rosjanin, który przywozi do Polski benzynę i papierosy, a do Rosji wraca z wędlinami. - Przez zakaz bardzo skoczyły ceny, u siebie we wsi pod Kaliningradem za kilogram kiełbasy płacę 30-40 rubli więcej niż w Polsce.
Drobni przemytnicy nie mają na granicy kłopotów z wwiezieniem do Rosji polskiego mięsa czy wędlin. Kolejki na przejściu ustawiają się tylko na pasach wjazdowych do Polski, z Polski do Rosji wjeżdża się płynnie. Celnicy po obu stronach granicy z powodu wędlin nie robią "mrówkom" problemów.
Urzędniczka rosyjskiej służby celnej w Kaliningradzie stwierdziła, że takie zachowania nie łamią rosyjskiego prawa i nikt kompletnie nie zwraca uwagi na paczki z wędlinami.
Polska strona tym bardziej nie robi problemów. - Ludzie indywidualnie przekraczający granicę nie muszą zgłaszać drobnych ilości mięsa czy wędlin służbom celnym - mówi Ryszard Chudy, rzecznik prasowy Izby Celnej w Olsztynie. - Nas interesują np. narkotyki, a nie kilogram kiełbasy czy słoniny.
Mięso i wędliny to niejedyny towar wywożony z Polski przez "mrówki". Niesłabnącym zainteresowaniem cieszą się też warzywa i owoce. Teraz furorę robią truskawki. - W rosyjskich sklepach nie ma warzyw ani owoców, a jeśli się pojawiają, to wybór jest niewielki - mówi Bogusław Antosiewicz, który w gołdapskim urzędzie miasta zajmuje się kontaktami z Rosją. - Dlatego nawet członkowie oficjalnych delegacji, które odwiedzają nasze miasto, proszą nas o załatwienie im truskawek. Spełniamy te prośby.
A Antosiewicz ostatnio z Rosji przywiózł sobie... śledzie.