Zapowiada się ostra walka o fotel prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego podczas sobotniego kongresu partii. Zwycięstwo wicepremiera Waldemara Pawlaka nie jest jeszcze przesądzone, choć tak wydawało się kilka tygodni temu - czytamy w portalu NaszDziennik.pl.
Szefa Stronnictwa wybiorą delegaci na XI Kongres PSL, który w sobotę odbędzie się w Pruszkowie. Ponad 1100 ludowców zdecyduje jednocześnie o kształcie partii na najbliższe lata, bo wizje Waldemara Pawlaka i Janusza Piechocińskiego znacznie się od siebie różnią. Na kongresie zetrą się one ze sobą. Ponieważ wielu ludowców jest niezadowolonych z funkcjonowania PSL, Waldemar Pawlak nie może być pewien zwycięstwa tak jak cztery lata temu.
Wtedy jego kontrkandydatem był minister Marek Sawicki, który jednak wystartował nie po władzę, tylko po to, aby zostały spełnione warunki zapisane w statucie, który przewiduje, że musi być przynajmniej dwóch kandydatów na szefa partii. Dlatego nie prowadził żadnej kampanii. Ale i tak dostał 135 głosów, a Pawlak - 677.
Z niepokojem na wyniki głosowania czeka premier Donald Tusk, który nie ukrywa, że wolałby, aby Waldemar Pawlak pozostał szefem koalicyjnego Stronnictwa - objęcie władzy w PSL przez Piechocińskiego grozi tym, że współpraca w rządzie z ludowcami byłaby trudniejsza. Bo choć Janusz Piechociński mówi, że interesuje go tylko fotel prezesa partii i do Rady Ministrów nie zamierza wchodzić, to jednak osłabiłoby to znacznie pozycję Pawlaka.
- Aby ją wzmocnić i ewentualnie walczyć o odzyskanie fotela prezesa, wicepremier Pawlak musiałby zerwać z dotychczasową polityką, która polega na popieraniu działań Tuska - mówi jeden ze stronników Waldemara Pawlaka w PSL, który jest przekonany, że jednak wicepremier wygra wybory i żadnych zmian nie będzie.
Jawna kampania
Od kilku miesięcy w PSL trwa już otwarta walka o władzę, która długo była skrywana. Kampania wyborcza nasiliła się podczas wojewódzkich zjazdów partii, na których pojawiali się główni rywale. I Pawlak, i Piechociński jeździli po kraju, licząc swoich zwolenników wśród delegatów na krajowy kongres, bo to oni przecież będą w tajnych wyborach głosować na prezesa.
Co charakterystyczne, po raz pierwszy kampania partyjna była tak jawna. Wszystko głównie za sprawą Janusza Piechocińskiego - na każdy wojewódzki zjazd zabierał ekipę telewizyjną, która filmowała obrady, a zwłaszcza wystąpienia obu liderów. Wszystko natychmiast znajdowało się w internecie, gdzie można sobie porównać wystąpienia Piechocińskiego i Pawlaka, do czego zachęcał w sieci zwłaszcza ten pierwszy.
Do tej pory żadna partia nie była tak otwarta, więc Polacy mieli niecodzienną okazję obejrzeć, jak robi się politykę od kuchni. Politolodzy, którzy oceniali Pawlaka i Piechocińskiego, przyznawali, że lepiej prezentował się rywal wicepremiera: jest lepszym mówcą, ponadto kreował się na reformatora Stronnictwa, prezesa, który może w partię tchnąć nowe siły.
Ale doceniano też Pawlaka, który w gronie partyjnych kolegów w terenie czuje się zdecydowanie lepiej niż na warszawskich salonach. Tutaj był wyluzowany, sypał dowcipami, pokazywał się nie jako wicepremier, urzędnik, ale jako "kolega Waldemar Pawlak". - Wygram wybory na prezesa - takie przekonanie po wyborach w regionach wyrażał Pawlak. - Mam większość wśród delegatów na kongres - odgrażał się Piechociński. W sobotę okaże się, kto miał rację.
Wicepremier wodzem
Jeszcze niedawno wydawało się, że Waldemar Pawlak może być spokojny o zachowanie swoich partyjnych funkcji. Jesienna, udana ofensywa wicepremiera w sprawach deregulacji gospodarki i zwłaszcza w sprawie obrony małych sądów rejonowych przed likwidacją działała na jego korzyść. Pawlak pokazał się jako polityk skuteczny, samodzielny, broniący interesów małych miast i wsi, a więc elektoratu PSL.
Nawet zwolennicy Piechocińskiego przyznawali po cichu, że pozycja Pawlaka rośnie, a ludzie prezesa dodawali tryumfalnie, że nikt nie jest w stanie go zastąpić i zwycięstwo na kongresie ma on w kieszeni.
Jednak tak silna pozycja szefa partii, który - jak mówi były prezes PSL Janusz Wojciechowski - przekształcił Stronnictwo w partię wodzowską, zaczęła z drugiej strony działać na niekorzyść Pawlaka. Okazuje się, że model, który doskonale sprawdza się w koalicyjnej Platformie Obywatelskiej czy w Prawie i Sprawiedliwości, gdzie pozycja szefów partii jest nie do podważenia, ludowcom niezbyt odpowiada. I w te tony podczas spotkań z partyjnymi kolegami uderzał Janusz Piechociński, ostrzegając ich przed tym, żeby PSL nie skręcił w stronę partii jednego wodza.
- Większość naszych członków ceni sobie niezależność. Niemożliwe jest, abyśmy zgodzili się na to, żeby partią kierował "wódz", a niestety Waldemar Pawlak w tym kierunku zmierza - mówi poseł PSL, sekundujący Piechocińskiemu. Liczy na to, że właśnie strach przed wodzostwem spowoduje, iż większość delegatów zagłosuje przeciw wicepremierowi Pawlakowi. Ponadto Piechociński i jego ludzie umiejętnie wykorzystywali aferę taśmową, przypominając, że pod rządami Pawlaka PSL jest źle odbierane w społeczeństwie jako partia owładnięta nepotyzmem, prywatą. Nie ma więc szans na to, aby przyciągnęła do siebie więcej wyborców. I - dodawali - tylko nowy prezes może to zmienić.
Więcej na stronie NaszDziennik.pl
8989985
1