Ministerstwo zwraca pieniądze, które uczelnie wydają na program antyplagiatowy. Wszystko po to, by lepiej wyłapywać studentów-oszustów.
W Polsce jest ponad 20 szkół wyższych, które korzystają z usług serwisu
plagiat.pl, w tym 11 państwowych.
Jedną z pierwszych uczelni w kraju,
która nakazała promotorom sprawdzanie prac magisterskich aplikacjami
antyplagiatowymi, był UMCS w Lublinie. Nie ukarano jednak żadnego studenta, choć
zdarzało się, że prace były przepisywane nawet w połowie. Program - jak
przekonują władze uczelni - działa prewencyjnie. Dzięki niemu liczba zapożyczeń
w dokumentach studentów zmalała o blisko 10 procent.
Na UW prace
sprawdzane są takim programem od października ubiegłego roku. - Student i
promotor muszą też dodatkowo podpisać oświadczenie, że praca została napisana
samodzielnie - mówi prof. Jan Madey, pełnomocnik rektora Uniwersytetu
Warszawskiego ds. informatyzacji.
Ministerstwo Edukacji, aby zachęcić
uczelnie do walki z plagiatem, zwraca pieniądze za wykorzystanie programu
antyplagiatowego. W sumie resort wydał już na ten cel 127 tys zł. -
Refundację dostały uniwersytety Białostocki, Szczeciński, Wrocławski i UMCS w
Lublinie - wylicza Mieczysław Grabianowski, rzecznik MENiS.
Zdaniem
resortu, zjawisko plagiatu występuje zwłaszcza na uniwersytetach, w szkołach
pedagogicznych i ekonomicznych. Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o szkolnictwie
wyższym studenci będą zobowiązani do dostarczenia prac na płycie CD. Umożliwi to
szybkie sprawdzenie ich za pomocą antyplagiatowych aplikacji.