Rekordowo wysokie zbiory a niskie ceny. Sadownicy na razie zamiast zysków liczą straty. Cena jebłek sprzedawanych do przetwórstwa nie pokrywa nawet w 1/3 kosztów produkcji. Nie lepiej jest z deserowymi.
Choć trudno w to uwierzyć, to w niektórych sadach jabłka wciąż czekają na zerwanie. Główny powód to brak rąk do pracy. Zdaniem sadowników przy obecnych cenach wiele owoców zostanie albo na drzewach albo pod nimi.
Adam Nowak, sadownik z Piaseczna: tona jabłka przemysłowego dla producenta jest w granicach od 80 do 100 złotych. Tyle bierze pracownik. Czyli producent musiałby doliczyć paliwo, żeby to jabłko dowieźć do punktu skupu.
Witold Piekaniak, Związek Sadowników RP: cena jabłek deserowych wiąże się z jabłkiem przemysłowym. I tutaj na ten moment mamy cenę eksportu 60 - 46 groszy. W hurcie to jest cena ok. 80 groszy. Natomiast konsument na półce sklepowej ma cenę 2.5 - 4 zł.
W najgorszej sytuacji są rolnicy, którzy postawili na jakość. Zainwestowali w nowe nasadzenia oraz nowoczesne systemy przechowywania owoców. Teraz trzeba spłacać zaciągnięte na ten cel kredyty.
Tadeusz Mantorski, Mazowiecki Związek Sadowników: obawiamy się tego, że to nasili się dopiero na wiosnę i gospodarstwa będą upadać. O tym się mówi w naszym środowisku.
Zdaniem sadowników nie doszłoby do takiej sytuacji, gdyby cena jabłek przemysłowych była wyższa. Przetwóry z kolei twierdzą, że wszystko przez nadprodukcję koncentratu jabłkowego i jego niskie ceny.
Janusz Zaręba, przetwórnia owoców Warka: w tej chwili w Polsce są zakłady, które mają pełne magazyny.
Polska jest drugim co do wielkości producentem koncentratu jabłkowego na świecie. Wytwarzamy go 200 tysięcy ton. Jest to jednak pięciokrotnie mniej, niż produkują Chiny.
8260092
1