Już od ponad półtora roku rolnicy maja obowiązek ubezpieczania upraw i zwierząt. Pomimo dopłat z budżetu państwa i kar za brak polisy nadal niewielu gospodarzy się ubezpiecza.
Po wyjątkowo śnieżnej zimie nadeszło ciepłe przedwiośnie. Śnieg, który jeszcze kilka dni temu obficie zalegał na polach, teraz szybko topnieje.
Wprawdzie powodzi na wielką skalę nie ma jednak w wielu rejonach kraju dochodzi do wylewu rzek, zalań i podtopień pól i upraw rolnych. Najbardziej poszkodowanym pomoże państwo ale pod jednym warunkiem - zniszczone uprawy musza być ubezpieczone. Jednak rolnicy się nie ubezpieczają. Dlaczego ryzykują?
Powodem mogą być wysokie składki, szczególnie w tak zwanych rejonach występowania największych ryzyk, przy również wysokim progu zniszczeń, który musi być przekroczony by odszkodowanie mogło być wypłacone.
Ale powód braku ubezpieczeń nie leży jedynie po stronie rolników. Firmy nie chcą ubezpieczać na przykład terenów zalewowych. A zachęta w postaci dopłaty przez państwo połowy wysokości składki, jeśli ubezpieczy się połowę upraw, to dla wielu rolników gospodarujących na granicy opłacalności stanowczo za mało.
Praktycznie można wiec mówić o porażce systemu obowiązkowych ubezpieczeń upraw i zwierząt szczególnie, że dzieje się to przy pełnej świadomości rolników, że za brak ubezpieczenia grożą kary. Ale cóż to za kara 2 euro za nie ubezpieczony hektar gruntu czy zwierzę. Kara, której zapłacenia praktycznie nikt nie wymaga.
O prawie, które jest lekceważone, konsekwencjach tego lekceważenia i mechanizmach, które sprawią, że obowiązkowe ubezpieczenia faktycznie będą obowiązkowe, rozmawiają w studio:
Marek Sawicki - minister rolnictwa
Jerzy Chróścikowski – przewodniczący NSZZ RI „Solidarność”, senator PiS
Wojciech Pomajda – poseł Klub Poselski Lewica
Piotr Narloch –Polska Izba Ubezpieczeń (prezes TUW Concordia Polska)
-------------------------------------
Działy specjalne produkcji rolniczej to na przykład hodowla zwierząt futerkowych, drobiu czy uprawy szklarniowe. Osoby prowadzące taką działalność do niedawna rozliczały się z urzędem skarbowym na podstawie tzw. norm szacunkowych i płaciły 3% podatek.
Takie rozwiązanie obowiązywało przez wiele lat. Zezwalał na nie fiskus wydając stosowne interpretacje. Aż pojawiła się inna interpretacja, która stwierdzała, że po przekroczeniu limitu przychodów 800 tysięcy euro trzeba płacić zwykły podatek dochodowy dla firm.
Do gospodarstw i przedsiębiorstw wkroczyły kontrole skarbowe. Wielu właścicielom firm zakwestionowano rozliczenia podatkowe do pięciu lat wstecz. Nałożono na nich wysokie grzywny, które należało zapłacić. Rolnicy po sprawiedliwość poszli do sądów.
Jednak te same przepisy w różnych urzędach skarbowych i różnych sądach były różnie interpretowane.
Problem, z jakim zetknęli się producenci działów specjalnych produkcji rolnej, to przykład, że nieprecyzyjne prawo, rodzące możliwość dowolnych interpretacji przez organy podatkowe, może być istotna barierą w rozwoju przedsiębiorczości w Polsce.
Kiedy wreszcie doczekamy się wprowadzenia czytelnych zasad i dobrych regulacji w obszarze prawa gospodarczego, tak by producenci nie musieli się obawiać, że wbrew swej woli, nagle urzędy zaliczą ich do osób działających w „szarej strefie”?
O tym rozmawiają s studio:
Mirosław Koźlakiewicz – poseł PO
prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz – Szkoła Główna Handlowa
Hubert Kujawski – Polski Związek Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych
Emisja - niedziela, 8.00.
8186196
1