Ubezpieczenia rolnicze obowiązkowe, powszechne i z państwową dotacją – to pomysł rządu na kłopoty rolników z suszami, powodziami i innymi klęskami żywiołowymi. Projekt nowelizacji ustawy za kilka tygodni ma trafić do Sejmu.
Dotychczasowa ustawa o ubezpieczeniach rolniczych obowiązuje już od roku. Ale jak pokazała ostatnia klęska suszy funkcjonuje tylko na papierze. Z przeznaczonych na nią w tegorocznym budżecie 50 milionów złotych wykorzystano zaledwie kilka procent. Zdaniem rządu to dlatego, że ustawa została napisana bez konsultacji z firmami ubezpieczeniowymi.
W projekcie nowelizacji ministerstwo zaproponowało rozwiązanie zachęcające firmy do zawierania umów. Oddzielnie zdefiniowano i oceniono ryzyko wystąpienia powodzi, suszy czy przymrozków.
Firmy najwięcej zastrzeżeń miały do ubezpieczenia klęski suszy. Dlatego susza została określona jako szkody spowodowane przez utrzymywanie się braku deszczu przez co najmniej 30 kolejnych dni kalendarzowych, od 1 kwietnia do 31 sierpnia. Niedobory opadów w tym okresie muszą wynieść mniej niż 60% średniej z pięciu ostatnich lat. Rządowy projekt trafi do Sejmu już kilka tygodni. Wcześnie może tam trafić projekt Izb Rolniczych.
Resort rolnictwa szacuje, że w przyszłym roku koszty spowodowane budżetowymi dopłatami do składek ubezpieczeniowych wyniosą 300 milionów złotych. Rok później po wprowadzeniu obowiązku ubezpieczenia wzrosną dwukrotnie