Unijna interwencja na rynku wieprzowiny rozpoczęta, ale jakie będą jej efekty w Polsce to ciągle duży znak zapytania. Pomysł na przechowywanie mięsa jest krytykowany zarówno przez przedsiębiorców jak i hodowców. A ci, którzy się zdecydowali mogą się czuć jak gracz w ruletkę.
Niskie ceny skupu oraz wysokie ceny pasz to od dawna największa zmora hodowców trzody chlewnej Coraz więcej z nich po prostu rezygnuje z produkcji. Komisja Europejska zgodziła się więc na interwencję. To mechanizm sprawdzony w krajach dawnej „Piętnastki”. U nas po raz pierwszy. Agencja Rynku Rolnego przyjmuje już wnioski od przedsiębiorców, które chcą przechowywać mięso. 100% - Tadeusz Blicharski – Polski Związek Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej – POLSUS: - Najlepszym pomysłem byłaby dopłata do eksportu mięsa z Unii Europejskiej do krajów poza unijnych.
Hodowcy i przetwórcy uważają, że przechowywanie nadwyżek nie rozwiąże sytuacji. Wcześniej czy później i tak trafią one na rynek. Podobnie myśli resort rolnictwa. Hodowcy refundacjom eksportowym mówią tak, ale klasyczny skup interwencyjny mało im się podoba. Mięso podobnie jak w przypadku przechowywania zostałaby na rynku. A za kilka miesięcy problem wróciłby jak bumerang.
Jest jeszcze jedno zagrożenie. Zainteresowanie firm przechowywaniem mięsa może być bardzo umiarkowane. Za towar trzeba zapłacić z własnej kieszeni. A do tego dochodzą jeszcze kaucję.
Jeśli nie będzie chętnych do magazynowania nadwyżek mięsa to cała interwencja okaże się wielkim nie wypałem. Zresztą nie po raz pierwszy.