Czy likwidacja cukrowni w podpłockiej Małej Wsi okaże się wybawieniem dla jej pracowników? Właściciel zakładu chce tam wytwarzać komponenty do biopaliw. Jeżeli projekt się powiedzie, nie tylko nikt nie straci pracy, ale jeszcze trzeba będzie zatrudnić nowych ludzi.
O likwidacji cukrowni w Małej Wsi mówi się, odkąd powstała Krajowa Spółka Cukrowa, która przejęła kilkadziesiąt zakładów w całej Polsce. Do dzisiaj zlikwidowała dziewięć z nich, m.in. płocki zakład w Borowiczkach.
Małej Wsi do tej pory udawało się uniknąć podobnego losu. Tym razem zamknięcie cukrowni jest już przesądzone, podobnie jak czterech innych zakładów KSC. - Jeżeli zrezygnujemy z restrukturyzacji firmy, przy tak restrykcyjnym rynku unijnym za dwa lata zwyczajnie nas nie będzie - twierdzi rzecznik firmy Łukasz Wróblewski.
Przeciwko decyzjom władz spółki protestowali pracownicy i mieszkańcy gminy. W cukrowni pracuje obecnie około 120 osób, ale samych tylko dostawców buraków jest ponad 1,5 tys. - Nie ma dla tych ludzi alternatywy - przyznaje wójt Wojciech Zmysłowski. - To jedyny zakład w regionie. Po jego zamknięciu stracą nie tylko osoby bezpośrednio z nim związane, ale również wszyscy mieszkańcy. Co roku z podatków do budżetu gminy wpływa prawie milion złotych. To ponad 12 proc. naszych wszystkich dochodów.
Do walki o ratowanie zakładu mieszkańcy zaprzęgli lokalnych polityków. Na marcowy wiec do spółki zjechali niemal wszyscy z nich: od Samoobrony przez PSL i SLD po PiS. - Zarzekali się, że zrobią wszystko, by spółkę uratować. Andrzej Lepper zagroził wręcz, że odpowiedzialni za prywatyzację sektora cukrowego powinni stanąć przed Trybunałem Stanu. Ale deklaracje na niewiele się zdały. Nie pomogły nawet koneksje u ministra skarbu (właściciela KSC), Wojciecha Jasińskiego z Płocka.
Ostatnie wątpliwości rozwiał wiceminister skarbu Paweł Piotrowski na środowym spotkaniu z przedstawicielami cukrowni. - Krajowa Spółki Cukrowa nie będzie mogła funkcjonować po 2008 r., jeśli jej koszty działalności nie zostaną ograniczone nawet o 55 proc. - poinformował. - Konieczna jest koncentracja produkcji, aby poprzez wzrost przerobu dobowego buraków cukrowych i wydłużenie kampanii w cukrowniach znacząco obniżyć jednostkowe koszty produkcji.
Zarząd spółki już przygotował programy osłonowe dla odchodzących z pracy. Pierwszy z nich - "Program dobrowolnych odejść" - skierowany jest do osób, które zdecydują się same odejść z firmy. W zamian mogą liczyć na korzystne odprawy finansowe, nawet do 67 tys. zł. W wypadku cukrowni wytypowanych do wyłączenia z tegorocznej kampanii (oprócz Małej Wsi dotyczy to jeszcze czterech innych cukrowni) istnieje możliwość znacznego podwyższenia tej kwoty.
Drugi -"Program adaptacji zawodowej" - zakłada aktywną pomoc spółki w zdobyciu przez odchodzących członków załogi nowych kwalifikacji i znalezieniu innego zatrudnienia. - KSC planuje m.in. organizację specjalistycznych szkoleń i kursów pozwalających na przekwalifikowanie zawodowe i doskonalących umiejętności przydatne w zdobyciu nowej pracy, jak również aktywną pomoc w uzyskaniu zatrudnienia na lokalnym rynku i terenach ościennych - wyjaśnia rzecznik Łukasz Wróblewski. - Program zakłada także wsparcie dla osób, które zdecydują się rozpocząć własną działalność gospodarczą. Będą oni mogli liczyć na bezpłatne konsultacje, warsztaty i szkolenia, ale również na pomoc finansową spółki. Dodatkową refundację otrzymają, jeśli zatrudnią w niej innych pracowników KSC.
Realizacja obu programów ma rozpocząć się już 22 maja. Ale w Małej Wsi liczą, że nikt nie będzie musiał z nich korzystać. Jak udało nam się dowiedzieć, specjalistyczna firma przygotowuje plan modernizacji zakładu, by na jesieni pod Płockiem mogła ruszyć produkcja komponentów do biopaliw. Według naszego informatora to bardzo realne. Nie trzeba by nawet przebudowywać znacznie linii produkcyjnej. Łukasz Wróblewski przyznaje, że są plany przekwalifikowania zakładu, ale o szczegółach na razie nie chce mówić.
Za to przedstawiciel załogi Marek Girzyński jest dobrej myśli. - Mamy nadzieję, że projekt się powiedzie. Według mnie jest na to nawet 90 proc. szans, a wtedy nie tylko nikt nie straci pracy, ale wręcz trzeba będzie zatrudnić nowych ludzi - mówi w rozmowie z "Gazetą".
Jak udało nam się dowiedzieć, parlament już w czerwcu ma zająć się ustawą o biopaliwach, która mogłaby wejść w życie we wrześniu. - Na ostateczne decyzje czekamy więc do czerwca - zaznacza Girzyński.