Co najmniej 50 osób zginęło w eksplozjach w Londynie. Do zamachów przyznało się nieznane ugrupowanie terrorystyczne. Dotychczas nieznane ugrupowanie terrorystyczne przyznało się w imieniu Al-Kaidy do dokonania zamachów w Londynie.
Telewizja Sky News poinformowała, że co najmniej jeden z zamachów w Londynie był atakiem samobójczym. Zamachowiec zdetonował ładunek wybuchowy w autobusie. Także szef londyńskiej policji wyraził obawę, że eksplozje w Londynie były "skoordynowanym atakiem". Wyższy przedstawiciel Izraela powiedział, że Scotland Yard na kilka minut przed londyńskimi eksplozjami informował Izrael o możliwym zagrożeniu atakiem terrorystycznym.
Premier Tony Blair powiedział, że w Londynie doszło do "serii ataków terrorystycznych". Zapowiedział też, że opuści obrady szczytu G-8 za kilka godzin i wróci do Londynu, ale że szczyt będzie kontynuowany. Wyraźnie wstrząśnięty Blair powiedział, że w Londynie są zabici i ranni. Zamachy nazwał "barbarzyńskimi" i wyraził opinię, że zostały skoordynowane z rozpoczęciem szczytu G-8 w Szkocji. Oświadczył, że terroryści w żadnym razie nie osiągną swoich celów.
Co najmniej 50 osób zginęło w eksplozjach w Londynie - powiedział szef włoskiego MSW Giuseppe Pisanu. Wcześniej rzecznik pogotowia ratunkowego mówił o "wielkiej liczbie ofiar" w "siedmiu zajściach". Informowano również, że co najmniej 90 ofiar, zabitych i rannych, jest na londyńskiej stacji metra Aldgate. Policja potwierdza, że w Londynie doszło do co najmniej siedmiu eksplozji. Wybuchy nastąpiły na stacjach metra i w autobusach.
Brytyjski minister spraw wewnętrznych Charles Clarke powiedział, że wybuchy spowodowały "straszliwe obrażenia". Rzecznik brytyjskich konserwatystów Alan Duncan powiedział, że eksplozje w londyńskim metrze i w autobusach to "wielki zamach terrorystyczny".
Polacy, którzy chcą dodzwonić się do swoich bliskich w Londynie będą mieć trudności. Sieci są przeciążone i telefoniczne rozmowy są w tej chwili niemożliwe. Reporterom radia RMF udało się jednak dodzwonić do pani Laury Krzyszczuk ze Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że bomby zostały zdetonowane za pomocą telefonów komórkowych.
Telewizja Sky informuje, że jednostki armii brytyjskiej wkroczyły do centrum Londynu. Mają one zapewnić porządek i bezpieczeństwo na centralnych placach Londynu. Rzecznik brytyjskiego Scotland Yardu zaapelował do londyńczyków, aby powstrzymali się na razie od korzystania z prywatnych i publicznych środków transportu.
Akcja ratunkowa - jak donosi korespondent RMF - przebiega bardzo sprawnie; jest dobrze skoordynowana. Wśród mieszkańców Londynu nie widać objawów paniki. Ludzie pomagają sobie nawzajem.
Włoska agencja ANSA donosi, że co najmniej jeden ładunek wybuchowy znaleziono na jednej z londyńskich stacji metra. Nie wiadomo, jaka to stacja.
Agencja powołując się na Scotland Yard podaje, że wcześniej doszło do eksplozji na stacjach metra Aldgate, King's Cross, Old Street oraz Russell Square.
BBC poinformowała, że są także ofiary śmiertelne eksplozji w londyńskich autobusach. Policja potwierdza, że były wybuchy w co najmniej trzech autobusach. Jedna z tych eksplozji nastąpiła przy Tavistock Square w centrum Londynu i - według niepotwierdzonych doniesień - spowodowała ofiary. Do kolejnej eksplozji autobusu doszło przy Russell Square. Świadkowie mówią, że wybuch zerwał dach piętrowego autobusu. Brak bliższych informacji o trzecim wybuchu.
Z kolei amerykańska stacja CNN podała, że w brytyjskiej stolicy wstrzymano całkowicie ruch kolejowy. W tunelach niedaleko jednej ze stacji, na których doszło do eksplozji, utknęły co najmniej dwa pociągi z pasażerami. Trwa ewakuacja podróżnych.
- Ludzie pozostawali przez 30 minut uwięzieni w metrze, niektórzy mdleli w atmosferze ogólnej paniki - powiedział Reuterowi jeden z naocznych świadków na stacji Euston.
Wszystko zaczęło się od głośnego huku w rejonie ulicy Liverpool, na stacji w City, finansowej dzielnicy miasta. Kilkanaście minut później problemy wystąpiły także na innej stacji w centrum miasta.
Na wiadomość o serii eksplozji w Londynie Senat Włoch przerwał posiedzenie. Przewodniczący wyższej izby parlamentu Marcello Pera oświadczył, że senatorowie zawieszają posiedzenie na znak solidarności i przyjaźni z Londynem.
Unijny komisarz ds. sprawiedliwości i bezpieczeństwa Franco Frattini powiedział, że londyńskie wybuchy "są tragicznym potwierdzeniem, iż terroryzm po raz kolejny uderzył w Europę". A Parlament Europejski zareagował minutą ciszy na "serię barbarzyńskich ataków w Wielkiej Brytanii" - jak określił to, co się stało w Londynie, przewodniczący Parlamentu Josep Borrell. Wyraził solidarność z Brytyjczykami.
Również polski Sejm chwilą ciszy uczcił ofiary wybuchów. Z kolei wojewoda małopolski zwołał nadzwyczajne posiedzenie Wojewódzkiego Zespołu Reagowania Kryzysowego. Na posiedzeniu obecni będą przedstawiciele służb odpowiedzialnych za zapewnienie bezpieczeństwie w naszym województwie.
Informacje z Londynu przywołują w pamięci wydarzenia w Madrycie półtora roku temu. 11 marca 2004 roku w stolicy Hiszpanii w czterech pociągach eksplodowało dziesięć bomb, podłożonych przez islamskich terrorystów. Zginęły 192 osoby, prawie 2 tysiące zostało rannych.
Do zamachu doszło również w porannych godzinach szczytu. Do tej pory był to najokrutniejszy zamach w nowożytnej historii Europy. Zorganizowano go na trzy dni przed wyborami parlamentarnymi w Hiszpanii. Terrorystom zależało przede wszystkim na tym, by doprowadzić do wycofania się Hiszpanii z Iraku. I udało im się to w stu procentach.