W pięciu zamykanych cukrowniach Krajowa Spółka Cukrowa planuje uruchomienie produkcji biopaliw. Problem w tym, że na uruchomienie jednej instalacji potrzeba kilkadziesiąt milionów złotych, których koncern, jak na razie nie ma.
Z tym, że część fabryk wchodzących w skład Krajowej Spółki Cukrowej trzeba zamknąć pogodzili się już chyba wszyscy. Nawet związki zawodowe przyznają, że przy 50 dniowych kampaniach przerobowych spółce grozi bankructwo.
- W przeciągu ostatnich kilku lat odeszło z pracy 2,5 tys. ludzi, nikt nie został bez odprawy – mówi Stanisław Lubas z NSZZ „Solidarność” Pracowników Przemysłu Cukrowniczego.
Ale nie obyło się oczywiście bez protestów załóg zamykanych cukrowni. W tym sezonie prawdopodobnie będzie podobnie, gdyż do wygaszenia przewidzianych jest 5 kolejnych fabryk cukru: w Częstocicach, Wożuczynie, Tucznie, Malej Wsi i Ostrowach.
Szansa na utrzymanie części miejsc pracy jest uruchomienie w zamykanych zakładach produkcji biopaliw. Tak chwalby właściciel „Polskiego-Cukru” czyli Skarb Państwa. Ale jednocześnie rząd przyznaje, że może to być trudne z powodu braku pieniędzy.
Krajowa Spółka Cukrowa ma tylko jedna czwarta środków niezbędnych do zbudowania instalacji biopaliwowych. Koszt jednej waha się bowiem od 30 do 100 milionów złotych.
Jak mówi Paweł Piotrowski - wiceminister Skarbu Państwa „KSC zabiega o udział w takich przedsięwzięciach zewnętrznych inwestorów.”
Ministerstwo Skarbu Państwa jest ostro krytykowane przez opozycje za takie podejście do sprawy.
Docelowo w Krajowe Spółce Cukrowej ma działać od 8 do 10 cukrowni. Tylko w niektórych wygaszanych zakładach będzie uruchamiana produkcja biopaliw.