Na wniosek posłów PiS sejmowa komisja rolnictwa zajęła się kadrami, a  ściślej zmianami prezesów i dyrektorów w agencjach rolnych, trybie zwolnień  i zmianach warunków pracy oraz liczbą wniesionych spraw sądowych związanych  ze zwolnieniami pracowników. 
Odnosząc się do informacji przedstawionej przez sekretarza stanu w  ministerstwie rolnictwa - Kazimierza Plocke poseł Henryk Kowalczyk  podkreślał, że zmiany kadrowe (wymiana większości dyrektorów) przeprowadzone  w od 16 listopada 2007 r. zrujnowały Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji  Rolnictwa, jest bowiem rzeczą niewyobrażalna, żeby w rok po złożeniu 818  wniosków na działanie "wartość dodaną" do końca stycznia br. podpisano  ledwie 5 umów. Dlaczego tak się dzieje? Bo, zdaniem posła, w samej centrali  Agencji ostało się jedynie 5 stanowisk dyrektorskich. Na pozostałych  dyrektorzy zmieniali się średnio co najmniej dwukrotnie, a zdarzało się, że  i czterokrotnie. - Trudno się więc dziwić, że tak a nie inaczej pracuje cała  Agencja - oceniał poseł Kowalczyk. - To działanie (wartość dodana) jest  bardzo ważne dla mleczarstwa, przetwórstwa owocowo-warzywnego i wobec  opóźnień wiele zakładów podejmuje inwestuje niezależnie, pomijając  oczekiwania na podpisanie umów na dofinansowanie ze strony Agencji. Podobnie  rzecz ma się z działaniem "modernizacja gospodarstw rolnych", co stoi w  sprzeczności z hurraoptymistycznymi doniesieniami Agencji o biciu kolejnych  rekordów w realizacji wniosków - podkreślał poseł. Wykorzystanie pieniędzy  unijnych na działania, które ARiMR wdraża od 2008 roku wynosi nie więcej jak  0,3%, pomijając inne działania, w rodzaju "młody rolnik", program  rolno-środowiskowy, bo łączna kwota środków wykorzystanych wynosi 9%, tak że  niewykorzystanie funduszy unijnych dzięki od dawna istniejącym programom  rolnictwu nie grozi. - W oddziałach regionalnych - wszystko "wymiecione" -  zaznaczał poseł - w biurach powiatowych i regionalnych jedynym chlubnym  wyjątkiem jest Wielkopolska, gdzie większość kierowników w oddziale  regionalnym pozostała na swoich stanowiskach. Na Dolnym Śląsku ostało się 4  kierowników biur powiatowych a 22 zwolniono. Jeśli usuwa się ze stanowiska  kierownika osoby, które pracowały na tym stanowisku od początku istnienia  Agencji po to, żeby zrobić miejsce dla partyjnego kolegi, który nigdy i  nigdzie nie pracował to jest to skandal. Zatrudnia się osoby, które nic nie  potrafią zrobić i nie zwiększają efektywności działania Agencji i to  wywołuje opłakane skutki finansowe to takie działanie podważa zaufanie do  instytucji. 
Poseł Jacek Bogucki pytał ile stracili rolnicy na opieszałości i zwłoce w  podpisywaniu przez ARiMR umów, bo przecież osłabienie złotego spowodowało,  że maszyny rolnicze zdrożały niewspółmiernie do cen za artykuły rolne. - W  ilu sprawach wniesionych przez zwolnionych pracowników przed sądami pracy  zapadły wyroki i jakie są to wyroki - pytał poseł. Na dziwne powody zwolnień  wskazywał poseł Dariusz Bąk. - Jeżeli się robi taką "rzeź" pracowników to  należałoby objaśnić z jakich powodów zwolnienie następowało - argumentował  poseł - bo "nieinformowanie przełożonych o możliwościach rozwiązania  istniejących problemów" jest arcyciekawym powodem. 
Inne wnioski z przedstawionych przez resort materiałów i własnych  spostrzeżeń z "terenu" wyciągał poseł Stanisław Kalemba sugerując  konieczność dostosowania - zmniejszania lub zwiększania liczbę zatrudnionych  pracowników - do liczby rozpatrywanych wniosków i działań, słowem by  przesuwać etaty tam gdzie faktycznie do wykonania jest większa praca, co  najlepiej widać w Wielkopolsce. Poseł podkreślał także, że w poprzednim  okresie, przy poprzednich rządach zwalniano znacznie więcej osób i w  ministerstwie i w agencjach niż obecnie. 
Poseł Wojciech Pomajda odnosił nieodparte wrażenie, że komisja rolnictwa  staje się śmieszna, śmieszna przez łzy. - Każdy minister, każdy prezes ma  pełne prawo do tego, żeby dobierać sobie zespół współpracowników, którzy w  całości wezmą na siebie odpowiedzialność za realizacje zadań - podkreślał  poseł - i nie jest rola komisji rolnictwa, aby zajmować się sprawami  kadrowymi. A jeśli już się tym zajmujemy to ja przypomnę jak minister  Krzysztof Jurgiel powołał na stanowisko prezesa ARiMR panią Elżbietę  Kaufman-Suszko i ta jednego dnia, zamykając 15 dyrektorów w sali narad  wręczyła wszystkim dyrektorom oddziałów regionalnych wypowiedzenia.  Szesnastemu - nie, bo szesnasty trzy dni wcześniej podał się sam do dymisji  i zmienił pracę - wyliczał poseł. 
W całej rozciągłości popierał Leszek Korzeniowski - przewodniczący komisji -  to co powiedział poseł Pomajda i dodawał przykłady ze swego terenu  Opolszczyzny. - Jest tam dyrektorem oddziału regionalnego radny wojewódzki  PiS, elektryk z wykształcenia, który ma mierne pojęcie o tym co robi ale  nikt go się nie czepia. Niedawno z funkcji dyrektora oddziału ANR został  odwołany historyk z wykształcenia, tez radny PiS. Nikt nie chciał mu robić  krzywdy, ale jego wiedza była tak ułomna, że trudno było trzymać człowieka,  który nie miał zielonego pojęcia o tym co robił. A już szczytem wszystkiego  jest osoba, która teraz jest gdzies tam schowana w ARiMR, która wcześniej.  była prezesem radia Opole, potem dyrektorem MOSiR-u, dyrektorem oddziału ANR  w Opolu a także dyrektorem basenu. - To jest po prostu zwykły skandal i  wstyd - to jest wasz przedstawiciel i wy mówicie o jakichś czystkach - pytał  przewodniczący Korzeniowski. - U nas na Opolszczyźnie w ogóle nie było  "czystek politycznych" w agencjach. 
- Jeśli nawet tak było jak pan mówi - zwracał się do przewodniczącego poseł  Zbigniew Babalski - to ja przypomnę, że miało być inaczej. Każda nowa władza  ma prawo do zmiany i musi pracować z ludźmi do których ma zaufanie ale z  przedstawionych materiałów wynika, że koalicja do zmian zbyt szczęśliwiej  ręki nie miała, bo jeśli w regionie warmińsko-mazurskim na 19 biur  powiatowych nastąpiły 32 zmiany na stanowiskach kierowniczych to źle  świadczy o doborze kadr. Poseł pytał też o liczbę spraw sądowych w związku  ze zmiana art. 44 dotyczącego zamiany mianowania na powołanie na  stanowiskach kierowniczych w agencjach. 
Na inny przykład złych mianowań kadrowych wskazywał poseł Wojciech  Mojzesowicz przypominając, jak razem z posłem Kazimierzem Ajchlerem składali  wniosek o odwołanie nie tylko prezesa ARiMR ale także ministra rolnictwa. A  co dziś robi ów prezes, który rozbijał Agencję, bo chciał m.in. łączyć biura  powiatów - jest dziś wojewodą małopolskim - jako świetny fachowiec. A  wówczas nam włosy dęba stawały na to co ów człowiek wymyślał w ARiMR. Tak że  za różnych czasów mielimy różnych urzędników - oceniał poseł - mieliśmy i  dobrych i złych.
7918697
1