biogaz_09_2025
biogaz, biometan, biopaliwa_ptak 2025

Jezioro wódki Axla Springera

2 czerwca 2006

Od dwóch dni dziennik "Fakt" pisze o wsi Bracholin (woj. wielkopolskie). Jej mieszkańcy mieli porzucić swoje codzienne zajęcia, by dzień w dzień upijać się do nieprzytomności wodą z pobliskiego jeziora, która ma zawierać 30 proc. alkoholu. Ciekawe? Jeszcze jak! Ale i paskudne.

Bracholin to spokojna wieś, która w ostatnich dniach przeżyła kataklizm - po publikacjach "Faktu" znalazła się na ustach całej okolicy. Jej mieszkańcy czują się upokorzeni artykułami i zapowiadają pozew sądowy przeciwko gazecie. To samo ma zamiar zrobić Przemysław Majchrzak, wójt gminy Wągrowiec, w której granicach leży Bracholin.

"Chłopi rzucają się na kolana i na czworakach, jak zwierzęta, chłepcą wodę z jeziora" - tak według brukowca wygląda życie we wsi. Ziemia leży odłogiem, maszyny rdzewieją, a kobiety modlą się do Boga, by powstrzymał ich mężów przed piciem darmowego alkoholu. Teksty, które o tym opowiadają, są ilustrowane zdjęciami mężczyzn z Bracholina, którzy wiadrami nabierają wodę z jeziora lub na czworakach, razem z psem, piją ją prosto ze zbiornika. Są fotki kobiet pod krzyżem, sołtysa, który mówi, że będzie musiał ogrodzić jezioro, i właściciela pobliskiej knajpy, który twierdzi, że grozi mu bankructwo, bo chłopi już nie przychodzą do niego na piwo.

Dla ludzi z Bracholina teksty "Faktu" to tragedia i niemalże śmierć cywilna. - Ludzie z innych wiosek się z nas śmieją i wytykają palcami - mówią rozżaleni. Dlaczego więc dawali się fotografować? - Przyjechali do nas i proponowali ludziom po 50 i 70 zł za zdjęcie - opowiada sołtys Jerzy Przysławski. - Mówili, że to będzie jakiś śmieszny artykuł o przyrodzie. Kobiety pod krzyżem pstryknęli podczas nabożeństwa majowego. A moja wypowiedź została przez nich zupełnie zmyślona. Panie! Za co ja miałbym to jezioro grodzić? I po co?!

Cztery kilometry od Bracholina leży Żabiczyn, gdzie mieści się knajpka Pod Kasztanami, która rzekomo miała bankrutować. Czy tak jest naprawdę? - A gdzie tam - dziwi się jej właściciel Zbigniew Tomkowicz. - Ja nic takiego nie mówiłem. Proponowali mi pieniądze, żebym pojechał nad jezioro ciągnikiem wypełnionym wiadrami, ale nie miałem czasu.

Ludzie z Bracholina są wściekli, że zostali przedstawieni jako leniwi idioci i pijacy. - A tu proszę pana wszystko jest zadbane, pola też obsiane jak należy - mówi brat sołtysa Krzysztof. - Gdzie mój syn teraz znajdzie jakąś dziewczynę? - załamuje z kolei ręce jedna z kobiet, wskazując na stojącego obok fiata 126p chłopaka, którego gazeta uwieczniła na zdjęciu podczas nabierania "wody ognistej". - Jakbym spotkał tych sk.... z "Faktu", to, przysięgam, mógłbym ich pozabijać - krzyczy rozemocjonowany młodzian.

A promili w Jeziorze Bracholińskim nie ma i nigdy nie było. 5 maja ścieki z pobliskiej gorzelni przedostały się do zbiornika, ale już nazajutrz przystąpiono do ich usuwania. Operacja była finansowana przez gorzelnię, koordynowana przez wójta Majchrzaka, a czuwał nad nią prof. Stanisław Podsiadłowski z Akademii Rolniczej w Poznaniu. Teraz woda jest niemal oczyszczona, wkrótce zostaną wpuszczone do niej ryby.

Mieszkańcy Bracholina stracili zaufanie do dziennikarzy. Kiedy reporterzy "Gazety" przyjechali do wioski, omal nie zostali obrzuceni kamieniami. - Wszyscy kłamiecie, piszecie, co chcecie i krzywdzicie ludzi - krzyczeli bracholinianie. Z trudem udało nam się ich przekonać, że może być inaczej.


POWIĄZANE

YouGov: w pierwszym kwartale 2025 roku Polacy wydali blisko 10 mld zł na mięso i...

Globalna transformacja energetyczna nie może ominąć Polski Odnawialne źródła ene...

Stanowcze ostrzeżenie Carmen Crespo Díaz Reagując na propozycję Komisji w sprawi...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę