Brak czasu i lenistwo w kuchni - na to liczą krajowi producenci dań gotowych. Na wyścigi zajmują pozycje na polskim rynku, bo przewidują jego dynamiczny wzrost
- Żona gotująca obiad dla całej rodziny powoli odchodzi w przeszłość. Pojawi się nowy model zapracowanego małżeństwa z wielkiego miasta. Takie osoby sięgną po gotowe jedzenie. Rynek będzie rósł - mówi Włodzimierz Parzydło, prezes firmy Stoczek ze Stoczka Łukowskiego (woj. lubelskie). Stoczek kontroluje ok. 8 proc. rynku dań gotowych w Polsce, którego wartość w skali roku szacuje się na 200-220 mln zł. Dotychczas najwięcej, bo ponad 90 proc. gotowego jedzenia - flaczków, bigosu czy gołąbków - sprzedaje się w szklanych słoikach. Producenci intensywnie poszukują jednak nowych opakowań, które przyciągnęłyby klientów.
Wielkie nadzieje z gotowymi daniami wiąże niedawny debiutant na warszawskiej giełdzie Mispol. Znany dotychczas z produkcji konserw i pasztetów chce teraz podbić podniebienia Polaków gotowymi, tzw. mokrymi zupami z kawałkami warzyw i mięsa, sałatkami i jedzeniem na tackach, które wystarczy wstawić do kuchenki mikrofalowej i błyskawicznie podgrzać.
- Zupy "załapały" na rynku. Jesteśmy bardzo zadowoleni ze sprzedaży - mówi prezes Mispolu Marek Piątkowski. Jego spółka oferuje zupy dopiero od czerwca, konkurując na tym raczkującym rynku z takimi producentami jak Profi oraz Agros Nova z marką Łowicz.
Na razie dania gotowe stanowią zaledwie nieco ponad 7 proc. wartości sprzedaży Mispolu, ale docelowo ma to być aż jedna trzecia.
Wyniki są zachęcające, bo w pierwszym półroczu 2006 r. sprzedaż dań gotowych Mispolu wzrosła wartościowo o 140 proc. Po daniach w słoikach i zupach firma ma zamiar wprowadzić na przełomie trzeciego i czwartego kwartału dania na tackach (tzw. convenience food).
Optymizm producentów bierze się też z na razie niewielkiej popularności w Polsce gotowych dań na tle innych państw europejskich. Według danych giełdowej spółki Pamapol, której marka kontroluje wartościowo około jednej czwartej całego rynku, w tym roku wydamy na gotowe jedzenie średnio jedynie równowartość 2,44 euro. To ponaddwukrotnie mniej niż średnia w państwach "starej" Unii i cztery razy mniej niż we Francji. Jest o co walczyć, bo przykładowo w Polsce spożycie gotowych zup to 2 proc., a w Niemczech - aż 70 proc.
Największymi konkurentami Pamapolu są marki: Pudliszki, Delecta, Międzychód i Stoczek. Ta wielka piątka kontroluje blisko 70 proc. polskiego rynku. Jak szybko będzie on rosnąć w najbliższych latach? Według przedstawicieli branży w tempie średnio ok. 10 proc. rocznie, przy czym największa dynamika będzie w rynkowych nowościach, np. zupach, które rocznie sprzedaje się za 22 mln zł. Eksperci podkreślają, że o potencjale rynku nie będzie decydować tylko lenistwo czy brak czasu na gotowanie, ale także tempo wzrostu gospodarczego, wzrost płac i zatrudnienia.
- Cztery lata temu były pierwsze podejścia producentów do gotowych drugich dań, ale wówczas było na to za wcześnie. Dopiero teraz wzrost dochodów konsumentów jest na tyle duży, że stać ich na takie wydatki - powiedział nam prezes Profi Jerzy Koszarny. Spółka produkuje reklamowane przez Katarzynę Skrzynecką zupy, a na jesieni wprowadzi dania dwuskładnikowe na tackach.
Producenci dań gotowych szybko zauważyli też to, że dla Polaków wyjeżdżających za granicę liczy się znajomość marek oraz rynek, jaki powstał dzięki ich wyjazdom zarobkowym. Stoczek w 2005 r. zwiększył eksport do Wielkiej Brytanii trzykrotnie, a udział eksportu w produkcji firmy przekroczył już 10 proc. Emigracyjny kierunek eksportu sygnalizuje również Profi.