Żywność zdrożała nieoczekiwanie mocno, jednak analitycy uspokajają, że szybki wzrost inflacji z tego powodu nie grozi. Rząd nie jest tego taki pewien.
Ceny żywności i napojów bezalkoholowych w pierwszej połowie października
wzrosły o 1,7 proc. w porównaniu z pierwszą połową września (i 1,4 proc. w
porównaniu z drugą) - podał w poniedziałek GUS. To sporo więcej od oczekiwań
analityków - średnia ich prognoz wynosiła 1,12 proc.
Wzrost cen to nie
jest już tylko wynik sezonowego drożenia owoców i warzyw. Po wyłączeniu cen tych
produktów okazuje się, że w ciągu miesiąca żywność zdrożała o 1,1
proc.
Najmocniej podrożał nabiał (o 5,3 proc.), w tym same jaja aż o 29,8
proc. Ten wzrost może być efektem zbliżania się zakazu karmienia zwierząt
mączkami kostnymi (wejdzie w życie 1 listopada). Hodowcy stosujący do tej pory
tanie mączki już przerzucają się na droższe karmy - zbożowe i
sojowe.
Przez ostatni miesiąc taniały jedynie wyroby cukiernicze (o 0,1
proc.) i wody oraz soki (o 0,2 proc.).
Według Grzegorza Wójtowicza z Rady
Polityki Pieniężnej najnowsze dane GUS nie zmieniają nic w obrazie gospodarki.
Podtrzymał on swoją prognozę inflacji na poziomie 1,3 proc. w grudniu. Taką samą
prognozę przedstawia Marcin Mróz, główny ekonomista banku Société Générale. Jego
zdaniem wzrost cen jest wciąż ograniczany przez słaby popyt wewnętrzny. - Z
tego samego powodu na cenach nie powinno odbić się ostatnie osłabienie złotego.
Konsumenci raczej szukać będą tańszych krajowych produktów lub całkiem
zrezygnują z drożejących produktów importowanych - wyjaśnił, zastrzegając,
że wpływ osłabienia złotego byłby widoczny w cenach dopiero za kilka miesięcy,
pod warunkiem że złoty pozostawałby słaby przez ten czas.
Ministerstwo
Finansów ogłosiło po zapoznaniu się z danymi GUS, że inflacja w październiku
wzrośnie do 1,2 proc., z 0,9 proc. we wrześniu. Marcin Mróz uważa, że będzie to
1 proc.