A oprócz tego bakterie produkujące opatrunki i kompost ze ścieków gorzelniczych - to tylko część osiągnięć, którymi chwalili się polscy naukowcy na kończącym się w piątek II Krajowym Kongresie Biotechnologii.
Podczas kongresu można było usłyszeć opinię, że najwartościowszym produktem
polskiej biotechnologii są... sami biotechnolodzy. Mamy bowiem wielu doskonałych
specjalistów, ale ciągle brakuje spektakularnych przykładów zastosowania wyników
ich badań. To się jednak zmienia – naukowcy zaczynają się troszczyć o
komercyjną stronę swoich prac. Kilkakrotnie można było usłyszeć wystąpienia, w
których brak pewnych szczegółów tłumaczono tajemnicą handlową czy patentem. Tym
ostatnim poświęcono zresztą odrębną sesję, podczas której zastanawiano się nad
możliwością patentowania zdobyczy biotechnologii w Polsce i Europie. A jakie
korzyści będzie miał z tych patentów przeciętny zjadacz chleba?
Ot
chociażby szybsze i łatwiejsze leczenie rozległych ran. Jednym z przebojów
kongresu były opatrunki wytwarzane przez... bakterie octowe. Metodę skłonienia
mikrobów do produkcji delikatnych, ale elastycznych i doskonale chłonnych błon z
celulozy opracowano na Politechnice Łódzkiej. Po bardzo obiecujących
eksperymentach na zwierzętach zdecydowano się na rozpoczęcie prób klinicznych.
Przeprowadzono je w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Zakwalifikowano do nich 22 chorych z rozległymi ranami po oparzeniach.
Uszkodzone części ciała szczelnie przykrywano celulozowym opatrunkiem chroniącym
przed zakażeniem, ułatwiającym gojenie, chłodzącym i zapobiegającym obrzękom.
Udało się osłonić nawet tak skomplikowane kształty jak twarz czy uszy. Efekty
były imponujące. Wszyscy uczestnicy kongresu zapamiętają chyba zdjęcie
poparzonego na twarzy mężczyzny, który po leczeniu wyglądał jakby nigdy nie
uległ wypadkowi. Nie miał on żadnych blizn czy przebarwień. Autorzy projektu
znaleźli już inwestora i przygotowują się do rejestracji bakteryjnego
opatrunku.
Odpady – cudowny dodatek do diety
Dla biotechnologa złoto leży na ulicy. A czasami w jeszcze mniej
przyjemnych miejscach - np. w ściekach czy odpadach po przetwórstwie owoców.
Gorzelnia wytwarza np. osiem razy więcej resztek po przerobie ziemniaków, niż
produkuje alkoholu. Część odpadów stosuje się jako paszę, ale zwierzęta nie są w
stanie przejeść wszystkiego. Pozostały tzw. wywar gorzelniczy trafia więc do
ścieków. Technolodzy z Akademii Rolniczej w Poznaniu dowiedli, że wywar można z
powodzeniem przerabiać na wartościowy kompost.
A co zrobić z odpadami z
porzeczek i aronii, z których wcześniej wytłoczono sok? Łódzcy biotechnolodzy
dostrzegli w nich bogate pokłady antyutleniaczy - cennych substancji zalecanych
jako element diety. Z wytłoczyn wydobyli więcej przeciwutleniaczy, niż się
znajduje np. w dostępnych w Polsce francuskich preparatach z
winogron.
Grzyby – najlepsze tylko na receptę
Naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach badali z kolei dodatki do
polietylenu, dzięki którym rozkłada się on szybciej. Z torebkami z takiego
tworzywa ziemne bakterie i grzyby radziły sobie sto razy szybciej!
Grzyby także mogą przydać się w medycynie. Choćby poczciwy maślak, który
niedługo zdystansowuje, co prawda nie pod względem smakowym, borowika. Najnowsze
badania dowodzą, że produkuje więcej przeciwutleniaczy niż jakikolwiek inny żywy
organizm.
Również z grzybami wiążą nadzieje uczestnicy konsorcjum
dziesięciu polskich uczelni, którzy chcą zawojować rynek niezwykle skutecznymi
lekami. Badacze, których działania koordynuje Akademia Rolnicza w Lublinie,
opracowali metodę hodowli grzybów wywodzących się z Dalekiego Wschodu. Umieją
już także izolować z nich jedne z najsilniejszych znanych substancji
przeciwrakowych. Twardziak, zimówka czy coraz bardziej popularny boczniak
wkrótce mogą się pojawić na receptach.
Szczepionki – od
dziś w sałacie i tytoniu
Podczas łódzkiego kongresu mówiono też
o postępach sztandarowych projektów polskich biotechnologów: obiecujących
próbach terapii genowej zabójczego nowotworu – czerniaka –
prowadzonych od kilku lat w Poznaniu przez prof. Andrzeja Mackiewicza. Obecnie
weszły już w fazę zaawansowanych badań klinicznych. Mówiono także o
"genetycznych bajpasach" autorstwa prof. Józefa Dulaka z UJ w Krakowie –
zastrzykach z genów, które stymulują tworzenie nowych naczyń krwionośnych. I
oczywiście o ludzkiej insulinie produkowanej przez bakterie – osiągnięciu
biotechnologów kierowanych przez prof. Andrzeja Płucienniczka z Warszawy. W tym
przypadku ciekawe wyniki badań udało się przekształcić w znaczący sukces
rynkowy. Słynna jest też zmodyfikowana genetycznie sałata będącą jednocześnie
szczepionką przeciwko żółtaczce. Jej autor – dr Józef Kapusta z Instytutu
Chemii Bioorganicznej PAN – tym razem opowiadał o swych najnowszych
badaniach nad szczepionką przeciw wąglikowi produkowaną w roślinach tytoniu.
Myszy, na których testowano preparat, zaczęły wytwarzać odpowiednie
przeciwciała.
Kongres zakończy się dziś otwartą dla publiczności sesją,
podczas której biotechnolodzy – przedstawiciele nauki i biznesu –
zaprezentują swoje poglądy i będą odpowiadać na pytania
publiczności.