Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Gruszki na wierzbie (3)

9 kwietnia 2010
Żyjemy nie tylko w dzikim ale przede wszystkim bandyckim, jak się okazuje, kraju. Świadczą  o tym dzisiejsze (z 8 kwietnia 2010 r.) zeznania świadka Zbigniewa Benbenka  - przewodniczącego rady nadzorczej Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych, które to zeznania z powodzeniem mogłyby zastąpić wielomiesięczny trud i zamęczanie Polaków wielogodzinnymi telewizyjnymi i radiowymi transmisjami z popisami - wystąpieniami sejmowych śledczych ze specjalnej komisji śledczej do spraw hazardu.

Pan prezes Benbenek jak krowie przy rowie tłumaczył posłom a przy okazji przed telewizorami tym, którzy w południe akurat mogli śledzić transmisję - przebieg posiedzenia komisji, na czym polega przykładanie palca do przestępczej działalności gangsterów przez parlamentarzystów i ministrów – przez podejmowane decyzje i w głosowaniach i w formie ustaw. Mechanizm jest prosty jak konstrukcja cepa – wystarczyło w latach minionych wstawić nawet do publicznego „kibla”, bo są już wszędzie – na stacji benzynowej, w sklepie, zakładzie pogrzebowym i gdzie tam jeszcze jednorękiego bandytę – automatu do gry o niskich wygranych i zarabiać, dużo zarabiać. Nawet 30 tys. zł miesięcznie. I między innymi Zbigniew Benbenek zabiegał wiele lat temu, żeby opodatkować tę rozkoszną działalność stawką 45%, czyli owych jednorękich bandytów kupowanych i wstawianych gdzie popadnie głównie przez prawdziwych bandytów – jak wynikało z zeznań świadka. Na przeszkodzie stanęli nie tylko ministrowie ale przede wszystkim posłowie. W minionych latach wyróżniała się szczególnie dobrana para posłów z SLD, ale wśród popieraczy bandytów byli posłowie wszystkich maści. Maszyny opodatkowali ryczałtem i w ten sposób „wypranie” 30 tys. zł kosztowało gangsterów 700 zł miesięcznie. Gdyby przeszła propozycja Benbenka musieliby płacić prawie 15 tys. zł  podatku. I pewnie m.in. dlatego była i chyba nadal jest to najprężniej rozwijająca się dziedzina hazardu. Skutek na dziś jest taki, że Polacy na hazard wydają rocznie miliardy złotych. W 2006 r. - 8 mld zł, w 2007 r. - 12 mld zł, a w 2008 r. już 17 mld zł. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć do kogo trafiają miliardowe zyski z tej "legalnej" działalności. Nie wspominam przy tym o tragicznych, społecznych  skutkach, czyli kilkuset tysiącach bardziej uzależnionych od gry, niż alkoholik, czy palacz od nałogu.

Według statystyk służby celnej w 2009 r. automatów o niskich wygranych (maksimum równowartość 15 euro) zarejestrowano w Polsce już 50 tys. W ciągu kilku miesięcy przybyło ich blisko 30 proc. Co to oznacza w praktyce? Ano tyle, że na „stare” kolektury totolotka przypadają trzy „salony” gry z jednorękimi bandytami.

Żeby postawić kropkę nad „i” – hurrarewolucjoniści, reformatorzy po 1989 r. trzy rzeczy zrobili w pierwszej kolejności: zlikwidowali wydziały przestępczości gospodarczej dawnej milicji, a więc jakby zakazując nowej policji ściganie przestępców gospodarczych. Po drugie tzw. kontraktowy Sejm zmienił łagodząc w sposób bardzo znaczny dwa paragrafy Kodeksu karnego – te mówiące o wysokich karach za wielkie afery gospodarcze. Z kolei w rolnictwie – w try miga przystąpiono do rozwalania spółdzielczości formalnie zakładanej jeszcze w XIX wieku na polskich ziemiach przez rolników. Co jeszcze? Zniszczono w trybie ekspresowym, z dnia na dzień znienawidzone przez Balcerowicza i jego kompanów wszelkie przejawy gospodarczej aktywności państwa na wsi,  na czele z PGR-ami. Jakoś dziwnym trafem tak ochoczo nie rozwalano PGR-ów i spółdzielczości rolniczej ani w dawnym NRD, Czechach, Słowacji, Bułgarii, Rumunii, czy na Węgrzech. Tam jakoś potrafiono drogą ewolucji, nie rewolucji zagospodarować to co było deficytowe i niewydolne gospodarczo. U nas jakoś nie udało się u nas obronić przed zepchnięciem na dno egzystencji i braku wiary w przyszłość całej półmilionowej rzeszy pracowników wraz z rodzinami. Po rolnictwie ta sama reformatorska ekipa zabrała się za górnictwo, przemysł zbrojeniowy, stocznie i co tam jeszcze. Aha, także za służbę zdrowia, koleje, PKS-y. Pan Leszek Miller, z innej niż Balcerowicz ferajny, też dobrze chciał zrobić warstwie najlepiej zarabiających. Jak? Jednym pociągnięciem pióra i sejmową ustawą - zmniejszając najbogatszym radykalnie podatek od dochodów spółek - tzw. CIT.

Janusz Korwin Mikke, były poseł, całą tę sytuację określa w ten sposób: „Zmieniają się partie u władzy – ale koryto nadal jest pełne i wszystkie świnie się tam pchają. Obecnie mamy bandę czworga (PiS, PO, PSL i SLD) – i jest zupełnie wszystko jedno, czy u władzy jest PO z PSL, czy PiS z PSL, czy PiS z SLD, czy PO z PiS-em. Zawsze jest to samo: kradną.”

Wracając do naszych baranów – wypadałoby, żeby  agencje – ARiMR i ARR opowiedziały się na przednówku jakie zamierzają podjąć działania, by ulżyć doli i niedoli polskich rolników, by nie było nieporozumień co, jakie działanie, kiedy się zacznie i kiedy się skończy. Bo wystarczyło, że tydzień temu na konferencji rozdano dziennikarzom syntetyczną informację  na temat „realizacji zadań” z terminarzem tzw. działań, żeby wywołać spore zamieszanie. No chyba, że chodzi o to o czym mówił na dzisiejszym przesłuchaniu Zbigniew Benbenek a dosadniej określił Janusz Korwin Mikke.

POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę