Szykuje się kolejna ofensywa przeciwko ustawie o GMO. Jej projekt przygotowało właśnie ministerstwo środowiska. Jeśli nic nie zatrzyma prac nad ustawą to w przyszłym roku wejdzie w życie. Do tego nie chcą dopuścić ci, którym jest ona nie na rękę i jak twierdzą, zrobią to z pomocą Brukseli.
Projekt ustawy zakłada, że uprawa roślin transgenicznych będzie wymagała wielu zezwoleń i zaświadczeń. Teoretycznie będzie możliwa, ale w praktyce mało realna.
To iluzoryczna zgodność z prawem unijnym – dodają eksperci. Przepisy w Brukseli zakazują bowiem jakichkolwiek utrudnień w obrocie GMO. I na tej choćby podstawie Komisja Europejska może stwierdzić niezgodność naszych przepisów z unijnymi.
Marek Przeździak, Rada Gospodarki Żywnościowej: tworzenie stref wolnych od GMO jest takim poważnym ograniczeniem. Wprowadzenie całego zawiłego systemu zezwoleń jest takim poważnym utrudnieniem. Moim zdaniem jest to taka próba przerzucenia odpowiedzialności z ministerstwa na władze lokalne.
Nikt w Warszawie nie potrafi wyznaczyć stref wolnych od GMO. Tak główne założenia ustawy tłumaczy resort środowiska, który przypomina, że projekt nie zakazuje upraw roślin transgenicznych na terenie kraju. A to oznacza, że po jego przyjęciu taka produkcja będzie możliwa.
Maciej Trzeciak, wiceminister środowiska: to jest pomysł również Francji, Australii, wielu krajów unijnych, żeby tam gdzie jest cenna przyroda, gdzie są uprawy tradycyjne, ekologiczne – żeby tam GMO nie było możliwości uprawiania.
A to ma pomóc w zatwierdzeniu przez Komisję Europejską dość przepisów, które jak twierdzą jej przeciwnicy dyskryminują tych, którzy chcą uprawiać GMO. A ich liczba rośnie.
Zainteresowanie uprawą roślin transgenicznych przybywa głównie w gronie właścicieli dużych gospodarstw, nastawionych na masową produkcję. W ubiegłym roku na świecie na tego rodzaju plantacje zdecydowało się blisko 12 milionów rolników.
9177682
1