Polskie steki nie są wprawdzie tak popularne i dobre jak te z Argentyny, Szkocji czy Brazylii ale ma się to zmienić. I to już niedługo. Polscy hodowcy bydła mięsnego liczą, że mistrzostwa europy w piłce nożnej Euro 2012 to najlepsza metoda promocji polskiego mięsa.
Może trudno w to uwierzyć, ale jeszcze 20 lat temu w Polsce przeciętny Kowalski jadł 16 kilogramów wołowiny rocznie. Teraz najwyżej 4. Skąd ten spadek? Powodów jest wiele. Przede wszystkim cena. Mięso wołowe jest droższe od wieprzowiny czy drobiu. Po drugie epidemia BSE, która skutecznie zniechęciła do wołowiny konsumentów na całym świecie.
Marek Sawicki – minister rolnictwa: w Polsce nie ma świadomości takiej tradycji jedzenia wołowiny. Dominującą jest wieprzowina, drób. Natomiast wołowina jest produktem marginalnym.
Polscy hodowcy bydła mają jeszcze jeden problem. A jest nim niestety jakość.
Jerzy Wierzbicki – Polskie Zrzeszenie Producentów Bydła Mięsnego: jeśli będzie miał pan okazję kupić szkocką wołowinę czy argentyńską – będzie miał pan satysfakcję. Natomiast jeśli kupi pan polską – no to jest loteria. Czasami się trafi, ale przeważnie to twarde mięso.
Aby to zmienić wprowadzono tzw. dobrowolny system jakości wołowiny. Hodowcy mają nadzieje, że dzięki temu wzrośnie sprzedaż. A podczas Euro 2012 na rynku będzie nawet 30 tysięcy ton wysokojakościowego mięsa. Zdaniem ekspertów szanse na powodzenie tej inicjatywy są duże.
prof. Henryk Jasiorowski, SGGW: nasze społeczeństwo na szczęście staje się coraz bogatsze. Może nie bogate a zamożniejsze. No i w miarę tego należy się spodziewać zwiększenia konsumpcji. Ale to nie nastąpi automatycznie. Konieczna jest promocja.
Szansą na rozwój produkcji polskiej wołowiny jest także ogromny unijny rynek zbytu, który od dawna cierpi na deficyt tego mięsa. Od kilku lat sukcesywnie rośnie więc import wołowiny z państw Ameryki Południowej.