Za kontynuowaniem protestu, polegającego na okupacji sali konferencyjnej Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy, opowiedziało się w środę wieczorem prawie dwustu rolników uczestniczących w akcji. Warunkiem jej przerwania jest pomoc dla poszkodowanych przez mrozy.
O sprawie pisaliśmy kilka dni temu.
"W związku z tym, że nie pierwszy raz zostaliśmy oszukani, kierownictwo komitetu protestacyjnego zdecydowało dalej protestować. Taka decyzja zapadła pod wpływem waszych głosów, że mamy się nie poddawać" - ogłosił zgromadzonym w sali rolnikom Antoni Kuś, lider NSZZ "S" Rolników Indywidualnych w regionie bydgoskim.
Kuś przypomniał, że rolnicy w tym regionie dwukrotnie w ostatnich latach manifestowali swoje niezadowolenie przejeżdżając kawalkadami ciągników przez centrum Bydgoszczy, pod siedzibę Urzędu Wojewódzkiego. W jego ocenie, nie przyniosło to jednak żadnych rezultatów.
Do porażek zaliczył także ubiegłoroczne spotkanie z ministrem rolnictwa w Przysieku koło Torunia. Jak zaznaczył, rolnicy nie usłyszeli wówczas żadnych deklaracji załatwienia najistotniejszych dla siebie problemów.
"Czwarty raz nie damy się oszukać" - podkreślił Kuś.
Według komitetu protestacyjnego w Bydgoszczy, warunkiem podjęcia rozmów o opuszczeniu sali urzędu są pisemne gwarancje, że załatwione zostaną niezwłocznie postulaty pomocy dla poszkodowanych przez ostatnie mrozy. Rolnicy oczekują jednorazowego (tylko w tym roku) zwiększenia o połowę puli taniego paliwa rolniczego na terenach dotkniętych klęską.
Drugi warunek to dopłaty do nowych zasiewów, które trzeba wykonać w miejsce ozimin zniszczonych przez mróz. Przysługują one, w normalnej sytuacji, tylko do ziarna kwalifikowanego, ale takim rolnicy obecnie nie dysponują.
Oburzenie protestujących wzbudziła opieszałość samorządów i administracji rządowej w powoływaniu gminnych komisji, których zadaniem ma być szacowanie strat spowodowanych przez zimę. Jak poinformował obecny na spotkaniu w środę wicewojewoda kujawsko-pomorski, Zbigniew Ostrowski, dotychczas wpłynęło 29 wniosków, na 144 gminy w całym regionie.
Postępując zgodnie z przepisami rolnicy powinni czekać z nowymi zasiewami, w miejsce zniszczonych upraw, do czasu wizyty komisji. Protestujący oczekują, że minister rolnictwa - w drodze wyjątku - powinien jednak zagwarantować, że fakt zniszczenia upraw może wyjątkowo poświadczyć np. sąsiad, bo komisja gminna nie zdąży obejść szybko wszystkich pól nim upłynie pora siewu.
"Prosimy nie o dużo: możemy rozmawiać na pozostałe punkty w późniejszym terminie. Te dwa punkty jednak: paliwo i dopłaty do materiału siewnego, muszą być załatwione natychmiast. Jeżeli minister na piśmie wyrazi zgodę na nasze propozycje, to natychmiast rozważymy dalsze protestowanie" - dodał Kuś.
Obok postulatów dotyczących bieżących problemów ekonomicznych, protestujący domagają się także rezygnacji z planów podwyższania wieku emerytalengo kobiet na wsi. Sprzeciwiają się także projektowi obniżenia o 10 proc. dopłat obszarowych dla większych gospodarstw.
Rolnicy okupują salę urzędu rotacyjnie. W ciągu doby kilkukrotnie zmieniają się 10-15 osobowe grupy, a wieczorem organizowane są w większej grupie konferencje, poświęcone omówieniu bieżącej sytuacji.
9577400
1