Mamy kolejne sygnały potwierdzające znaczne zmniejszenie się produkcji rzepaku w tym roku. Dlatego zakłady tłuszczowe rozglądają się za towarem z importu, a muszą też liczyć się ze sporymi wydatkami na zakup ziarna.
Już na początku wiosny informowaliśmy, że zbiory rzepaku będą najprawdopodobniej niższe o kilkaset ton od tych z 2010 roku, bo wiele hektarów upraw zniszczyła niekorzystna zimowa aura (w środku zimy, po krótkim ociepleniu zmniejszyła się grubość pokrywy śnieżnej, a następujące po niej mrozy uszkodziły ozimy rzepak). Organizacje rolnicze szacują, że z tego powodu zaorano nawet co piąty hektar plantacji i nie wszędzie w to miejsce udało się posiać rzepak jary. Teraz z kolei większość kraju została dotknięta przez suszę, która także obniży plony. W przededniu "małych", rzepakowych żniw eksperci szacują, że produkcja czarnego ziarna nie przekroczy 1,8 mln ton, będzie więc o co najmniej 300 tys. ton niższa niż w 2010 roku. Marną pociechą dla polskich producentów jest to, że gorsze plony są spodziewane również w innych krajach, jak choćby w Niemczech, które są unijnym liderem w produkcji rzepaku - tam zbiory, jak informują niemieckie organizacje rolnicze, mają być aż o 1 mln ton niższe.
Taka sytuacja cieszy tych plantatorów, którzy mają co w tym roku zbierać, bo ceny skupu mają być rekordowe. Od dłuższego czasu na rynku utrzymuje się "kurs" rzepaku na poziomie około 1800 zł za tonę (dane Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku), ale pojawiły się już doniesienia, że zakłady tłuszczowe płacą nawet ponad 2000 zł za tonę surowca do produkcji oleju na poczet nowych zbiorów. Przetwórcy krajowi obawiają się bowiem, że część ziarna, tak jak w latach poprzednich, będą chcieli od nas kupić Niemcy, wolą więc już teraz podpisywać umowy kontraktacyjne. W dodatku sami i tak będą musieli szukać rzepaku za granicą.