Prawdopodobnie w kwietniu nie dojdzie do zapowiadanego już wznowienia eksportu naszej żywności na wschód.
To dramat. Możemy na razie zapomnieć o odblokowaniu eksportu do Rosji. Nie rozumiem gry ministra rolnictwa, który najpierw nie spełniał żądań Rosjan, a teraz, kiedy ktoś inny próbuje to zrobić, wbija klin w porozumienie - powiedział Gazecie Wyborczej jeden z większych eksporterów mięsa do Rosji.
Kilka dni temu GW napisała o pomyśle Krajowej Izby Gospodarczej, która chce powołać instytut, który będzie pilnował rzetelności naszych eksporterów. Napisaliśmy, że w trakcie najbliższych rozmów polsko-rosyjskich, jakie mają się odbyć 15 kwietnia, strona polska przedstawi Rosjanom propozycję KIG co byłoby odpowiedzią na rosyjskie sugestie w tym zakresie.
Mimo iż od zablokowania granicy minęło prawie sześć miesięcy, resort rolnictwa nie reagował na te sugestie. Zadowalał się ściganiem firm, które podrabiały świadectwa eksportowe. Kiedy jednak w ubiegłym tygodniu prezes KIG Andrzej Arendarski wraz z szefem związku polskich eksporterów mięsa Witoldem Choińskim ogłosili, że chcą powołać specjalny instytut, który będzie udzielał gwarancji eksportowych, a "Gazeta" to opisała, resort rolnictwa zareagował natychmiast. Zażądał sprostowania, że nie będzie zgłaszał Rosjanom tego pomysłu. W dodatkowych wyjaśnieniach nadesłanych z resortu czytamy, że "w trakcie wielokrotnych rozmów prowadzonych ze stroną rosyjską nie padła sugestia konieczności powołania jakiejś dodatkowej gwarancji wiarygodności".
Tymczasem prezes KIG nie ukrywa, że zanim poinformował dziennikarzy o pomyśle powołania instytutu, rozmawiał najpierw z Krzysztofem Jurgielem. I ministrowi pomysł się spodobał. Powiedział też, dlaczego KIG chce powołać instytut - bo tego oczekuje przedstawiciel handlowy Federacji.
Sprostowaniem ministra martwi się też reprezentujący eksporterów Witold Choiński. Obawia się on ochłodzenia kontaktów polsko-rosyjskich. Od kilku dni bowiem w zakładach mięsnych panuje ożywienie - eksporterzy wysyłają faksy do odbiorców Rosyjskich z propozycją sprzedaży naszego mięso. Firmy uwierzyły w szybki koniec trwającej prawie pół roku blokady. Sprzeczały się tylko między sobą, czy władze Federacji zniosą embargo już 15 kwietnia czy parę dni później.
Sprzedaż do Rosji to ok. 8 proc. całego naszego eksportu mięsa. W zeszłym roku przekroczył on wartość 30 mln dolarów. Na rynki wschodnie sprzedajemy głównie te produkty, których nie chce Unia, np. tłuste boczki, podgardla i słoniny wieprzowe lub korpusy kurcząt.