Czescy producenci jaj oskarżają polskich hodowców, że do pasz dla drobiu dodają zakazanych w Unii mączek mięsno-kostnych. Nasze służby zaprzeczają - informuje Nowa Trybuna Opolska".
Polskie jajka niedobre? - dziwi się Gabriela Landwójtowicz z głuchołaskiego "warzywniaka". - U nas w piątek i sobotę 70 procent kupujących to Czesi, nawet zza Jesenika. Polacy biorą po 10 jajeczek, a Czesi nawet po 150. A jak do sklepów, to kupują nawet 15 - 20 wytłaczanek, każda po 30 sztuk. I chwalą, że dobre i tańsze, bo nasze wychodzą po 1,8 korony (25 groszy) za sztukę, a u nich kosztują conajmniej 2,5 korony.
Ciężkie działa przeciwko polskim jajkom wytoczył Franciszek Novak z Czesko-Morawskiej Unii Drobiarskiej, zrzeszającej tamtejszych hodowców. Według czeskiej agencji prasowej przedstawił on wyniki analiz państwowego laboratorium weterynaryjnego w Ołomuńcu, które badało polską karmę i znalazło w niej zakazaną mączkę. Problem w tym, że próbkę paszy dostarczyli czescy producenci. Państwowe służby weterynaryjne dopiero zapowiedziały własne dochodzenie w tej sprawie.
Zdaniem Novaka, stosowanie zakazanych pasz pozwala polskim producentom obniżyć cenę nawet o 50 halerzy (ok. 4 groszy) na sztuce w stosunku do rodzimych jajek, co przynosi Czechom milionowe straty. W pierwszej połowie tego roku do Czech przywieziono z zagranicy 208 milionów jaj, z czego 38 proc. pochodziło z Polski. Nasz eksport wzrósł prawie 5-krotnie po wstąpieniu obu krajów do Unii Europejskiej.
- Powiatowi lekarze weterynarii prowadzą badania pasz stosowanych w kurzych fermach - mówi Wacław Bortnik, opolski wojewódzki lekarz weterynarii. - Nie odnotowaliśmy przypadku znalezienia w paszy zakazanych mączek pochodzących od zwierząt parzystokopytnych. Zresztą żadne oficjalnie informacje z Czech do nas nie dotarły.