Prezydent zwykle podpisuje ustawy w swoim gabinecie. Ale czasami robi wyjątki. Tak się stało w sobotę, gdy w gospodarstwie znajomych rolników podpisał ustawę o biopaliwach. Zaznaczył przy tym, że nowe prawo ma duże znaczenie dla wsi, a także dla środowiska i obywateli. Takie gesty pomagają PiS w kampanii przed wyborami samorządowymi. Inaczej nie można sobie wytłumaczyć tego starannie wyreżyserowanego wydarzenia. Tylko pytanie: kto rzeczywiście zyska?
Rolnicy z pewnością. Na każdy posiadany hektar ziemi będą mogli wyprodukować 100 litrów biopaliwa. A ponieważ mogą go użyć tylko na własne potrzeby, nie będą płacili akcyzy. Nie muszą przy tym składać zabezpieczeń finansowych na poczet ewentualnego podatku, gdyby im się zdarzyło złamać prawo. Tak proponował początkowo rząd, ale lobbing rolniczy był silniejszy. Przedsiębiorcy już nie są tak pewni wygranej. Nadal nie znają ulg w podatku akcyzowym, jakie będą obowiązywać na biopaliwa. To zdecyduje, czy opłaci im się je sprzedawać na polskim rynku. Ceny ekologicznych diesla i benzyny powinny być niższe, by zachęcić kierowców do ich kupna. Wtedy na wprowadzeniu biopaliw zyskaliby też konsumenci.
Dobrze, że skończyła się już w kraju dyskusja na temat psucia silników samochodowych przez biopaliwa. Źle, że rząd wciąż traktuje ten sektor jako część rolnictwa i zapomina, że na tańsze paliwo czeka rzesza kierowców. Należy przypomnieć, że rynek biopaliw szybko rozwija się u naszych sąsiadów. Niemcy produkują kilkanaście razy więcej biodiesla od nas. I tam zapewne popłynie biopaliwo z Polski, jeśli u nas nie będzie odpowiednich warunków do jego sprzedaży.