Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Będziemy przerabiać świńskie odchody na prąd

29 czerwca 2007
Staropolskie przysłowie powiada, że z g... bata nie ukręcisz. Bata może nie, ale elektrownię? Świńskie odchody mogą być cennym, bo ekologicznym źródłem prądu. Także w Polsce

Na początku XVIII w. Jonathan Swift opisywał w "Podróżach Guliwera" uczonych mieszkańców wyspy Laputy, którzy usiłowali przerobić ludzkie odchody z powrotem na żywność. Temat użyteczności odchodów pojawił się też w filmie science fiction "Mad Max: pod Kopułą Gromu". Samotnik Mad Max, grany przez Mela Gibsona, przemierzając opustoszały świat pogrążony w kryzysie energetycznym, ze zdziwieniem dowiaduje się, że w jednej z ludzkich kolonii źródłem zasilania jest metan ze świńskich odchodów. Wizja z "Mad Maksa" to dziś rzeczywistość.

Duńska firma Poldanor hoduje w północnej Polsce 200 tys. świń. Jedna świnia produkuje dziennie ok. 5 kg gnojowicy, czyli po prostu odchodów. Gnojowica jest dla świńskich farm sporym problemem - przede wszystkim dlatego, że śmierdzi i naraża firmy na protesty okolicznych mieszkańców. Za smród odpowiedzialny jest zawarty w gnojowicy metan, który przecież można wykorzystać jako surowiec energetyczny i przerobić na prąd. - W Danii jest w tej chwili 45 biogazowni - opowiada Grzegorz Brodziak, wiceprezes Poldanora. - Ale największym producentem są Niemcy, którzy mają ponad 3 tys. instalacji.

Pierwszą w Polsce biogazownię wytwarzającą prąd przy udziale świń Poldanor otworzył dwa lata temu w Pawłówku, kilkadziesiąt kilometrów od Słupska. 9,2 tys, świnek produkuje 25 tys. ton surowca energetycznego rocznie. "Moc" jednej dorosłej świni to 0,5 kilowata energii elektrycznej dziennie. Biogazownia w Pawłówku ma moc 1,5 megawata - to wystarczy, żeby zapewnić prąd dla osiedla 350 domków jednorodzinnych. - Niedługo otwieramy kolejną biogazownię, w sumie planujemy wybudowanie 14 - mówi Brodziak.

Także polskie firmy zamierzają inwestować w przerabianie świńskich odchodów na prąd. Jedną z nich jest Zeneris.

- Perspektywy dla tego rynku są bardzo interesujące - mówi prezes firmy Marek Perczyński. - Po pierwsze, wchodzi w życie obowiązek trzymania gnojowicy w zakrytych zbiornikach, więc rolnicy i tak będą musieli w nie zainwestować. My oferujemy dużo lepsze rozwiązanie. Drugi powód - Polska musi wypełnić unijne wskaźniki zużycia energii z odnawialnych źródeł - do 2010 r. powinniśmy wytwarzać 7,5 proc. energii elektrycznej, do 2010 aż 20 proc. Za niewypełnienie tych wskaźników elektrowniom grożą wysokie kary. To dlatego niemal cała polska energetyka inwestuje na potęgę w elektrownie wiatrowe. Ale zdaniem Perczyńskiego biomasa bardziej służy gospodarce - po pierwsze, operatorzy sieci energetycznych z rezerwą podchodzą do elektrowni wiatrowych, bo powodują rozchwianie sieci - wiatr wieje albo nie, a prąd jest zawsze potrzebny. Po drugie, przy produkcji prądu z biomasy zatrudnia się znacznie więcej ludzi. Zarobią nie tylko rolnicy hodujący świnie, ale także uprawiający rzepak i kukurydzę. Słomę rzepakową i kukurydzianą ładuje się bowiem do pieca razem z gnojowicą, żeby zwiększyć "energetyczność" surowca.

Według danych GUS w Polsce mamy 16 mln świń. Gdyby wszystkie oddały swój "surowiec" na ołtarzu potrzeb energetycznych kraju, można by uzyskać 8 tys. megawatów mocy. Dla porównania największa w Polsce elektrownia Bełchatów ma 4,4 tys. megawatów. Ale wykorzystanie wszystkich świń jest oczywiście nierealne. - Próg opłacalności instalacji biogazowni zaczyna się przy gospodarstwie liczącym 500-600 świń lub krów - tłumaczy Perczyński. Takich gospodarstw jest od 3 do 4 tys. - Będziemy także współpracować z małymi i średnimi firmami, które chciałyby instalować biogazownie - mówi Perczyński. Wkładem Zenerisu ma być technologia i doświadczenie. Firma łączy się właśnie z NFI Foksal i zadebiutuje w ten sposób na warszawskiej giełdzie, kończy też budowę własnej biogazowni w Skrzatuszu koło Piły. Tam jednak surowcem nie będzie świńska "produkcja", lecz odpady z miejscowej gorzelni. To także znakomite źródło energii, a w Polsce jest kilkadziesiąt małych gorzelni, które mogłyby wytwarzać również prąd.

Biogazownia zbudowana wg najnowszych technologii to prawdziwe perpetuum mobile. Metan zawarty w świńskim "wsadzie energetycznym" zostaje przerobiony na prąd, woda ulatnia się do atmosfery, a pozostałości, czyli m.in. potas i azot, wracają na pole jako nawóz.

Barierą dla rozwoju biogazowni są wysokie koszty. - Najprostsza o mocy 200 kilowatów kosztuje ok. 2 mln zł, biogazownia o mocy 2 megawatów, a mamy takie w planach, to wydatek już kilkunastu milionów- mówi dyr. Brodziak z Poldanoru. Co gorsza, choć Unia Europejska promuje inwestycje w odnawialne źródła energii, to w naszym kraju pozyskanie unijnych pieniędzy na "świńskie" elektrownie nie jest proste. - Próbowaliśmy pozyskać finansowanie ze środków unijnych, ale mieliśmy problem ze znalezieniem odpowiedniego programu operacyjnego - opowiada Brodziak. - W jednym nie wpisano takich inwestycji w ogóle, w innym - wpisano, ale tylko dla małych i średnich firm. My tymczasem jesteśmy firmą dużą. Mamy nadzieję, że programach operacyjnych na lata 2007-14 coś się zmieni.

- Polska powinna stawiać na biomasę i powinny być tam kierowane unijne fundusze - mówi prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej, były prezes Polskich Sieci Energetycznych. - To jest także ważne dla stabilności systemu energetycznego.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę