Usuwanie drewna zniszczonego w nawałnicach potrwa 2-3 lata - ocenił w czwartek w Radio Maryja minister środowiska Jan Szyszko.
"Dwa-trzy lata będzie usuwane drewno, które zostało połamane, zniszczone. W pierwszym rzędzie zostaną oczywiście usunięte te przy drogach. Będzie usuwane leżące drewno z pól, po to, żeby te szkody w jakiś sposób naprawić" – powiedział Szyszko.
Zaznaczył, że w życiu nie widział tego rodzaju katastrofy. "W tej chwili, z tego, co wiem, nadal szacowane są szkody. (...) Jest zniszczonych ponad 500 domostw. To jest ogromna trauma dla miejscowej ludności. Rząd robi co może, żeby w tej chwili pomóc na bieżąco mieszkańcom, żeby zabezpieczyć również te budynki przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi" - mówił.
Minister poinformował, że zniszczeniu uległo ponad 40 tys. hektarów lasu, czyli 8 mln metrów sześć. drewna, co oznacza największą liczbę wiatrołomów zanotowaną w historii Polski. Dodał, że informowano go, iż na terenie kataklizmu pracuje ponad 3000 osób.
"W tej chwili ta liczba pewnie wzrosła. Pierwsza działalność szła w tym kierunku, żeby odblokować drogi, te drogi główne, później odblokować drogi lokalne, jak również drogi gospodarcze, ale tam wielkim problemem był dostęp do prądu. Przecież wszystkie linie wysokiego napięcia zostały zniszczone poprzez zwalone drzewa. Trzeba było za wszelką cenę dokonać wyczyszczenia tych linii po to, żeby mógł przejść sprzęt instalujący nowe słupy do nośników energii, żeby zapewnić dostęp do prądu. W tej chwili jest to niezwykle ważne z punktu widzenia funkcjonowania tych ludzi" – powiedział Szyszko.
W ostatni weekend nad Polską przeszły intensywne burze. W wyniku nawałnic, w nocy z piątku na sobotę, zginęło sześć osób (pięć na Pomorzu i jedna w Wielkopolsce), a około 50 zostało rannych. Silny wiatr uszkodził lub zerwał dachy z prawie 3 tys. domów, w tym z ponad 2 tys. mieszkalnych. Zniszczeniom uległo też 40 tys. ha lasów.
(PAP)