Program bioasekuracji został przyjęty na początku kwietnia rozporządzeniem ministra rolnictwa. Opracował go Główny Lekarz Weterynarii. Przepisy weszły w życie 29 kwietnia. Program ma zapobiegać rozprzestrzenianiu się ASF. Program bioasekuracji jest realizowany w Podlaskiem w powiatach sejneńskim (w gminach Giby, Sejny i w mieście Sejny), augustowskim (w gminach Lipsk i Płaska), białostockim (gminy: Czarna Białostocka, Gródek, Supraśl, Wasilków, Michałowo), oraz sokólskim (gminy: Dąbrowa Białostocka, Janów, Krynki, Kuźnica, Nowy Dwór, Sidra, Sokółka, Szudziałowo).
Według założeń, do 29 maja rolnicy, posiadający świnie w gospodarstwach na tym terenie, muszą wdrożyć program, czyli zastosować zabezpieczenia, np. trzymać trzodę w zamkniętym pomieszczeniu, czy też zwalczać gryzonie, okresowo prowadzić dezynsekcję. Ci, którzy się na to nie zdecydują i nie spełnią wymogów bioasekuracji, muszą zgłosić stosowne oświadczenia do powiatowych lekarzy weterynarii. Za ubite świnie rolnikom będzie przysługiwać rekompensata. Wnioski należy składać do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Weterynarze spodziewają się, że większość wniosków od rolników rezygnujących z hodowli będzie wpływać w ostatniej chwili, ile ich będzie nie wiadomo. Jak poinformował w poniedziałek wojewódzki inspektor weterynaryjny ds. chorób zakaźnych zwierząt w Białymstoku Mirosław Czech, na obszarze dotyczącym programu bioasekuracji w dwóch tysiącach gospodarstw hodowanych jest ok. 30 tys. świń.
Program bioasekuracji krytykuje PiS. Podlaski poseł Jacek Bogucki powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej w Białymstoku, że rolnicy nie mają wystarczającej informacji na temat szczegółów tego programu, dlatego PiS będzie w najbliższych dniach wspólnie z władzami powiatu sokólskiego organizował spotkania informacyjne. Powiedział też, że w czwartek podczas obrad sejmowej komisji rolnictwa pytania, na które dotychczas rolnicy nie znają odpowiedzi, zostały zadane ministerstwu rolnictwa. Mówił, że odpowiedzi jeszcze nie ma.
Poseł mówił, że cele programu bioasekuracji są "mało realne i nie rozwiążą problemu ASF". Mówił, że wprowadzono go "w szybkim tempie", a państwo nie bierze na siebie wszystkich kosztów jego realizacji. Podkreślał, że rolnicy mają zdecydować o likwidacji hodowli nie wiedząc, jaką dostaną za to rekompensatę. Po likwidacji hodowli rolnik nie będzie mógł jej wznowić do końca 2018 r.
"ASF szaleje wśród dzików, a nie w hodowlach świń" - mówił Bogucki. Wskazał, że np. nie wiadomo czy rolnik, który dostał unijną dotację inwestycyjną, a teraz zdecyduje o likwidacji hodowli, np. będzie musiał zwracać tę dotację. Mówił, że jednoznacznej odpowiedzi nie ma.
Bogucki mówił też, że obecnie w Polsce nie ma wyznaczonego ani jednego zakładu, który miałby ubić świnie i nie wiadomo co będzie, jeśli nie uda się ubić świń w wyznaczonym terminie.
Brak takiego zakładu potwierdza Mirosław Czech. Przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że przy większej liczbie świń "może być problem" z ich terminowym ubiciem (do 29 lipca). Ma to być konsultowane.
Bożena Jelska-Jaroś ze związku producentów trzody w Podlaskiem, która uczestniczyła w konferencji posła Jacka Boguckiego mówiła, że sytuacja rolników ze strefy związanej z ASF jest "dramatyczna". Sama hoduje 1,1 tys. świń. Mówiła, że stoi przed życiową decyzją, która nie jest łatwa. Powiedziała, że rolnicy nie rozumieją pośpiechu we wdrażaniu programu bioasekuracji. "To nie jest likwidacja ASF w Polsce, tylko likwidacja gospodarstw towarowych w Polsce" - mówiła Jelska-Jaroś. Podkreśliła też, że część rolników już wcześniej zrezygnowała z hodowli i rekompensat nie dostaną.