W razie pandemii ptasiej grypy w Wielkiej Brytanii zginęłoby co najmniej 50 tysięcy ludzi - ostrzegł w niedzielę naczelny lekarz Wielkiej Brytanii, Liam Donaldson. Zdaniem Donaldsona, pandemia ptasiej grypy z pewnością uderzy w Wielką Brytanię, jednakże niekoniecznie tej zimy.
"Śmiertelne uderzenie - powiedział - nadejdzie, gdy wirus grypy ptasiej połączy się z wirusem ludzkiej grypy. W takiej sytuacji jednak w epicentrum uderzenia znajdą się przede wszystkim tereny Azji Wschodniej."
"Wielka Brytania - zapewnił Donaldson - posiada obecnie rezerwę 2,5 miliona dawek antywirusowego leku; w razie epidemii może też ograniczyć podróże obywateli."
Donaldson powiedział, iż historia pokazała, że wirus ptasiej grypy może łączyć się z ludzkim wirusem i łatwo zarażać. Co 10-14 lat - zaznaczył - wirus grypy mutuje w szczep, na który nie mamy naturalnej odporności. Co roku w zimie grypa powoduje śmierć ponad 12 tysięcy Brytyjczyków. Gdyby doszło do pandemii ptasiej grypy, problemem stałaby się nieskuteczność w walce z tym wirusem istniejących szczepionek, a także brak odporności ludzi na nowego wirusa.
"Stąd też szacujemy, że mogłoby umrzeć 50 tysięcy ludzi - liczba ta zresztą mogłaby okazać się o wiele wyższa w zależności od zjadliwości nowego szczepu" - tłumaczył brytyjski naczelny lekarz.
Wirus ptasiej grypy - H5N1 - zaatakował po raz pierwszy w Hongkongu w 1997 r. - padło tam wówczas lub zostało zlikwidowanych 1,5 mln ptaków. Zaraziło się 18 osób, sześć z nich zmarło. Wirus powrócił w 2003 r. do Korei Południowej, przechodząc następnie do Chin, Wietnamu, Tajlandii, Laosu, Indonezji i ostatnio - do Turcji i Rumunii. W czterech krajach zachorowało na ptasią grypę 117 ludzi, ponad 60 z nich zmarło.