Mieszkańcy Szczecinka mogą odetchnąć - przynajmniej na razie. Instytut Weterynarii w Puławach oficjalnie wykluczył w poniedziałek, że martwy łabędź znaleziony w mieście w czwartek był chory na ptasią grypę. Ten sam instytut potwierdził natomiast, że u znalezionej w Świnoujściu nurogęsi wykryto wirusa H5N1. Służby zapewniają, że wprowadzone w Świnoujściu środki bezpieczeństwa są wystarczające.
Martwego łabędzia znaleziono tu w czwartek. Po wstępnych badaniach wskazujących na wirusa ptasiej grypy służby, nie czekając na wyniki z Puław, już w niedzielę odgrodziły od reszty miasta park, w którym znaleziono ptaka. W poniedziałek jednak instytut w Puławach podał, że u łabędzia nie stwierdzono ptasiej grypy. Potwierdziły się natomiast przypuszczenia, że u nurogęsi znalezionej w Świnoujściu wykryto wirusa H5N1. To nas nie zaskoczyło - zapewniają wojewoda i wojewódzki lekarz weterynarii. Najlepszym rozwiązaniem było wprowadzenie od razu najostrzejszych środków bezpieczeństwa - i tak zrobiono. Wojewoda i lekarz weterynarii przyznali jednocześnie, że świnoujskie służby trochę przesadziły.
Tablicy, która pojawiła się w niedzielę przed wjazdem do centrum miasta, zakazującej wstępu do miasta i wypuszczania kotów i psów - już nie ma. Informacja na niej była nie tylko bez sensu, ale mogła wywołać w mieście panikę. Wojewódzki lekarz weterynarii przyznał, że w jego ocenie nie ma takiego zagrożenia, by psy i koty były non stop trzymane w domach. A wojewoda - że niektóre zabezpieczenia mogą budzić wątpliwości. Strefa zapowietrzona w Świnoujściu ma obowiązywać 21 dni. I na razie nie ma powodów, by wprowadzać dodatkowe środki bezpieczeństwa. Znaleziona 2 marca nurogęś była jedynie nosicielem wirusa - a to oznacza, że nawet jeśli miała kontakt z innymi dzikimi ptakami, to ryzyko ich zarażenia było znikome.