Bociany zimujące w klinice weterynaryjnej w Przemyślu chętnie wychodzą na spacer przy siarczystym mrozie. Obecnie przebywa tam 18 ptaków, które jesienią nie mogły odlecieć do ciepłych krajów.
– Gdy tylko zaświeciło słońce, boćki aż rwały się, by opuścić szpitalik i wyjść na dwór, choć na termometrze były 23 stopnie poniżej zera – mówi szef placówki.
– Ptaki te nie lubią bowiem zamkniętych pomieszczeń i wbrew pozorom dobrze znoszą mrozy. Stoją na jednej nodze, a drugą grzeją w piórach. I tak na zmianę. Muszą tylko być dobrze karmione, trzy razy dziennie, otrzymując niezbędną porcję energii – dodaje.
W klinice jest ponad sto różnych zwierząt, przywiezionych tam nie tylko z Podkarpacia, lecz także z odległych regionów kraju. W szpitaliku zimuje m. in. siedem puszczyków, sowa uralska, dwie kawki, siedem gawronów, dwie pustułki, wrona siwa i krogulec, a ponadto wiele kotów i psów. Zwierzęta te, z wyjątkiem bocianów, muszą pozostawać w pomieszczeniach schroniska.
Większość pacjentów ma złamane skrzydła lub nóżki i wymaga leczenia. Niektóre ptaki mają skrzydła posklejane bezmyślnie wylewanym przez ludzi olejem. Na wolność polecą dopiero po wyleczeniu.