Możliwość wystąpienie ptasiej grypy w Polsce w tym roku jest już minimalna - uspakaja Inspekcja Weterynaryjna. To dobra informacja dla hodowców drobiu i zakładów drobiarskich. Niestety niektórych strat nie uda się już odrobić.
Wirus ptasiej grypy został ostatecznie wykryty tylko w Rumunii, Turcji i Rosji. Nie potwierdziły się doniesienia o ogniskach choroby w Niemczech, Grecji, Szwecji i Chorwacji. Nic nie wskazuje także na to, aby w Unii Europejskiej doszło do epidemii oraz, aby zagrożone było zdrowie człowieka.
Nasze władze wolały jednak dmuchać na zimne i aby zapobiec ewentualnemu rozprzestrzenianiu się wirusa zakazały targowiskowego handlu drobiem oraz organizowania wystaw ptactwa. Minister rolnictwa nakazał również trzymanie drobiu w kurnikach. Jeżeli w ciągu dwóch tygodni w Polsce nie wystąpi żadne ognisko choroby jesteśmy bezpieczni, a obowiązujące obostrzenia już w grudniu będzie można odwołać. Ryzyko wzrośnie znów na wiosnę, gdy wędrowne ptaki będą wracać z ciepłych krajów przez Polskę.
Ptasiej grypy w Polsce nie ma i prawdopodobnie nie będzie, ale informacje o ewentualnej pandemii już zrobiły swoje. Jako pierwsi odczuli je we własnych kieszeniach hodowcy drobiu.
Jeszcze nie dawno za kilogram żywych ptaków w skupie płacono 3 złote za kilogram. Teraz ceny spadły o 1/3. Straty poniosły też zakłady drobiarskie, które w walce o klienta musiały obniżyć ceny drobiu w sklepach. Na rynku także ceny jaj oraz indyków. W najmniejszym stopniu ucierpieli hodowcy gęsi. Ich ceny nie zmieniły się, gdyż prawie w całości są one eksportowane do Niemiec.