Ostatnio mieszkańców Fordonu coraz częściej odwiedzają lisy. Podchodzą pod śmietniki i wyjadają wyrzucone tam resztki jedzenia. Powiatowy lekarz weterynarii uspokaja: Nie ma się czego bać.
Nieoczekiwane spotkanie z lisem przeżyła mieszkanka ulicy Janosika: Wracając wieczorem z pracy, zauważyłam, że przy śmietniku siedzi jakieś zwierzę i coś trzyma w łapkach. Dróżka do mojej klatki prowadzi koło pojemników ze śmieciami, więc przechodząc tamtędy rozpoznałam, że to lis. Wcale się mnie nie przestraszył. To pewnie dlatego, że jest chory na wściekliznę. Czy odpowiednie służby miejskie nie mogłyby go stąd wywieźć?
Nie dokarmiaj
Marian Szymański, powiatowy lekarz weterynarii informuje, że w Bydgoszczy oraz okolicznych miejscowościach nie ma wścieklizny. Lisy, które odwiedzają mieszkańców Fordonu wcale nie są chore, tylko głodne. Wyrzucone resztki jedzenia są dla nich łatwym pokarmem. Nic się nie muszą natrudzić, by go zdobyć – dodaje dr Szymański. Równocześnie przekonuje, że zwierzęta są oswojone i nic nikomu nie zrobią. Jego zdaniem lisy nie zaglądałyby do Fordonu, gdyby osoby tutaj mieszkające nie kusiły ich jedzeniem wyrzucanym do śmietników.
Zostaną
Marian Szymański radzi, by do obecności lisów się przyzwyczaić, gdyż zgodnie z prawem łowieckim nie wolno ich wyłapywać. Taka sytuacja ma również miejsce w odniesieniu do dzików, które szczególnie upodobały sobie Osową Górę. W tym przypadku winę także ponoszą mieszkańcy tej bydgoskiej dzielnicy, którzy... z balkonów karmią czworonożnych gości.