Wczoraj o 8.30 Urząd Wojewódzki w Bydgoszczy powiadomił powiatowe i gminne urzędy, że w Kujawsko-Pomorskiem pojawiły się ogniska ptasiej grypy. Z epidemią uporano się do 16.30, bo wtedy zakończyły się ćwiczenia "Elektron 2005".
Powiatowe i gminne zespoły reagowania kryzysowego stanęły wczoraj przed trudnym zadaniem. Po otrzymaniu informacji, że w Kujawsko-Pomorskiem wykryto ogniska ptasiej grypy (w dodatku ptactwo zaatakował groźny wirus typu H5N1), musiały szybko zabrać się do działania. Przede wszystkim trzeba było ustalić: skąd wziąć dwutlenek węgla do zagazowania kurczaków, kto je uśmierci, przy użyciu jakiego sprzętu, jaki zakład będzie mógł ptactwo zutylizować, jakimi drogami będzie można przewieźć martwe sztuki, a nawet skąd wziąć na to wszystko pieniądze?
Problemów do rozwiązania zespoły miały znacznie więcej. Na szczęście były to tylko ćwiczenia. - Nie chcemy nikogo straszyć ptasią grypą, ale musimy nauczyć się żyć z tym realnym zagrożeniem - stwierdził Krzysztof Krzyżaniak, wojewódzki inspektor w Wydziale Zarządzania Kryzysowego Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy. - Ryzyko ewentualnego wystąpienia tej choroby zimą jest co prawda mniejsze, ale wiosną, wraz z migracją ptaków, znowu wzrośnie. Musimy być na to przygotowani.
Pracę gminnych i powiatowych zespołów koordynował Wojewódzki Zespół Reagowania Kryzysowego z wojewódzkim lekarzem weterynarii na czele. Właściciele ferm drobiu nie wzięli udziału w ćwiczeniach. Uznano, że są oni bardzo dobrze poinformowani i dodatkowo szkolić ich nie trzeba.
Za kilka dni, gdy do Bydgoszczy spłyną meldunki, okaże się, ile mogłaby kosztować walka z prawdziwą ptasią grypą i jakie są słabe punkty w pracy zespołów. Do wiosny trzeba będzie ewentualne niedociągnięcia naprawić.