Po raz ostatni wierzyciele Zakładów Mięsnych "Byd-Meat" spotkali się z przedstawicielami zakładów. Następny raz o długach porozmawiają w sądzie. Zdaniem członka rady wierzycieli, prezes zakładów grał do końca.
Przedwczoraj rada wierzycieli – rolników i przewoźników, spotkała się z przedstawicielami "Byd-Meatu" i Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. Prezes daje nadzieję – Była długa dyskusja na temat propozycji układowych zaproponowanych przez wierzycieli – mówi Marek Szczygielski, z KPIR.
Wygląda na to, że prezes zakładów – Marek Sadkowski – gotów jest
zgodzić się na 15-procentową redukcję długu i jednorazową spłatę małych
wierzytelności (do trzech tysięcy złotych) w pół roku od chwili uprawomocnienia
się układu. Być może do klauzuli układu zostanie dopisany zapis o przyspieszeniu
jego realizacji w przypadku zbycia majątku zakładów.
Na
każdym spotkaniu prezes Sadkowski robił nam nadzieję – mówi Teresa
Wasilewicz z rady wierzycieli. – Mówił, że propozycje przemyśli, a
potem okazywało się, że nic z tego. Grał z nami do końca. Przeciągał, a w tym
czasie jego ludzie jeździli do rolników i namawiali do pięcioletniego,
niekorzystnego dla nas układu.
Zdaniem Marka
Szczygielskiego szanse realizacji układu są niewielkie. Jeżeli urząd
skarbowy każe im zapłacić zaległy podatek, to dla wierzycieli pieniędzy nie
będzie – mówi Szczygielski.– Poza tym rolnicy, którzy są
jeszcze dostawcami żywca do Byd-Meatu mówią, że znowu są problemy z
płatnościami. Zakładom może zabraknąć surowca. Prezes Sadkowski przyznał, że
możliwości zbytu są większe niż obecna produkcja.
To
jest szarpanie tonącego – twierdzi jeden z rolników. – Chcemy
od zakładów wydusić swoje pieniądze, ale one ich nie
mają.
Bogate są za to spółki "Kujawy" i "Meat-Inwestor", do
których przepompowano środki. Jeśli "Byd-Meat" upadnie, pójdziemy po swoje do
prezesa Sadkowskiego. Prezes Sadkowski był dla "Pomorskiej" – jak
zwykle – nieuchwytny. Sprawa układowa w bydgoskim sądzie odbędzie się 10
lipca.