Co zrobić aby "wilk był syty a owca cała" - zastanawiali się wczoraj (13 października) w Rzeszowie leśnicy, hodowcy i przyrodnicy z regionu. Tylko od początku roku drapieżniki zagryzły ponad dwieście owiec, a skarb państwa musiał wypłacić hodowcom ponad osiemdziesiąt tysięcy złotych odszkodowań. Gościem konferencji była profesor Ewa Symonides - Główny Konserwator Przyrody.
W Polsce wilki są objęte całkowitą ochroną. Zdaniem specjalistów w Bieszczadach żyje od osiemdziesięciu do stukilkudziesięciu tych drapieżników. W tym roku ich łupem padło już blisko dwieście owiec. Rodzi się więc pytanie jak pogodzić rozbieżne interesy hodowców i ekologów. Hodowcy, mając zagwarantowaną rekompensatę za szkody nie powinni jednak zapominać o lepszym zabezpieczeniu swoich stad.
W rozwiązanie "wilczego" problemu powinni włączyć się także myśliwi ograniczając polowania na sarny i jelenie - podstawę wilczej diety. Wniosek ze spotkania jest więc taki: Podkarpaciu potrzebny jest plan ochrony wilków uwzględniający specyfikę tego obszaru i interesy poszczególnych grup. W jego realizację powinny włączyć się też samorządy, a państwo powinno zapewnić pieniądze na wprowadzenie go w życie.