Wstrzymywanie produkcji w nie przestrzegających prawa przemysłowych tuczarniach trzody chlewnej - zapowiada ministerstwo rolnictwa. To efekt bardzo silnych ostatnio nacisków rolniczych działaczy, którzy duże fermy obwiniają za świńską górkę. Jest jednak bardzo wątpliwe czy zamknięcie nawet wszystkich ferm rozwiązałoby problem nadprodukcji wieprzowiny?
Przemysłowy tucz trzody chlewnej to taki, gdy w jednym miejscu jest ponad 5 tysięcy sztuk świń. Po raz pierwszy o możliwości ograniczenia ich działalności minister rolnictwa mówił 2 tygodnie temu po spotkaniu z szefami rolniczych związków zawodowych: - Potrzeba jest więcej kontroli i ograniczeń rozrostu tych farm.
Rolnicze organizacje i partie chłopskie bardzo solidarnie krytykują przemysłowy tucz trzody chlewnej. - To są naszym zdaniem główne przyczyny nadwyżek mięsa wieprzowego na rynku bo dzisiejsza interwencja to tylko zwalczanie skutków, a musimy wrócić do przyczyn - mówi Krzysztof Filipek z Samoobrony.
Oprócz zagrożenia dla tradycyjnego chowu świń, koncentracja produkcji jest też zagrożeniem dla środowiska naturalnego. Jednak większość dużych ferm w Polsce działa zgodnie z prawem i nawet, jeżeli - jak wykazała ostatnia kontrola - łamią niektóre przepisy ochrony środowiska, weterynaryjne czy budowlane to i tak nie ma podstaw do ich zamknięcia. Dlatego rząd proponuje zaostrzenie przepisów dotyczących nawozów i nawożenia. - Jeżeli taka tuczarnia tych wymagań nie będzie spełniała dajemy instrumenty inspektorom aby można było w takiej tuczarni wstrzymać produkcję" - mówi Wojciech Olejniczak.
W Polsce działa 78 przemysłowych ferm tuczu trzody chlewnej. Produkcja mięsa wieprzowego z tych ferm stanowi zaledwie 5%. - Wątpię abyśmy w ten sposób rozwiązali problem świńskiej górki - mówi Jerzy Józef Pilarczyk - wiceminister rolnictwa. Z informacji resortu rolnictwa wynika, że od marca zeszłego roku w kraju nie powstała żadna nowa przemysłowa ferma trzody chlewnej, a dwie z nich zostały zamknięte.
.png)
Zaloguj przez Facebook
