Po zakolczykowaniu krów, czas na konie. W maju rusza kolejna akcja w województwie bialskopodlaskim.
W całym województwie kilka osób potrafi fachowo opisać konia. Zwierząt jest według nieoficjalnych szacunków około 80 tysięcy. Lubelski Związek Hodowców Koni przypuszcza, że te dane zawyżone są co najmniej o połowę, ale i tak to szokujące zestawienie: 30-40 tysięcy sztuk, a do ich "przerobienia” 7 osób
To nie tak. Opisywanie odbywa się już od dwóch lat i objęło dużo zwierząt. Będzie kontynuowane na starych zasadach, dopóki nie ukażą się rozporządzenia do ustawy regulujące te sprawy. Wtedy zgromadzone opisy trzeba będzie przenieść do bazy IACS – wyjaśnia Krzysztof Rudziński, kierownik LZHK. Dodaje jednak, że czasu jest mało. Do czerwca 2005 roku wszystkie konie mają mieć paszporty, bo inaczej nie trafią do międzynarodowego obrotu. Ewidencja, jaka będzie obowiązywała polskie rolnictwo w Unii, służy między innymi naliczaniu dopłat.
Gminy nie wiedzą dokładnie, ile koni jest na ich terenie. Ubiegłoroczny spis rolny pokaże stan faktyczny, ale nie wiadomo jeszcze, kiedy będą opublikowane jego wyniki.
Mówi się, że w lipcu, tymczasem opisywanie na większą niż dotychczas skalę rozpocznie się już w maju. Lubelski ZHK twierdzi, że zainteresowani wiedzą o terminach akcji na ich terenie z informacji przekazywanych na zebraniach i sami będą się zgłaszać. Ale jeszcze nie wszędzie wiadomość dotarła. W Sworach (pow. bialski) nic o tym nie wiedzą. To gdzie trzeba konie prowadzić do opisu? W gminie nic nie mówią na ten temat – zauważa Zdzisław Łazowski, sołtys.
Podczas kolczykowania bydła weterynarz lub zootechnik przychodził do gospodarstwa. Z końmi trzeba będzie się stawić w umówione miejsce. Do większej liczby zwierząt w jednym gospodarstwie, opisujący sami się udadzą.