W lubuskich hipermarketach na półkach leży przeterminowana żywność. Znaleźli ją kontrolerzy sanepidu i weterynarii. Inspektorzy ukarali sklepy mandatami i kazali część jedzenia wycofać ze sprzedaży.
Brzydki zapach, śliski nalot, dziwny kolor – to znak, że mięso lub
wędlina są nieświeże. Ale większość klientów nie widzi tego w markecie.
Dlaczego? Bo tam żywność sprzedawana jest najczęściej w opakowaniu, a jeśli na
wagę to najczęściej tylko wędlina. Odpowiednio oświetlona w ladzie chłodniczej,
zawsze wygląda apetycznie. O tym, że kupiliśmy coś, co nie nadaje się do
jedzenia, często przekonujemy się dopiero w domu.
- Dociera do nas coraz
więcej niezadowolonych klientów – twierdzi Elżbieta Matuszkiewicz z
gorzowskiego sanepidu. – Skarżą się przede wszystkim na to, że kupili
nieświeże jedzenie.
Antybiotyk w miodzie
Powiatowe stacje sanepidu i weterynarii przez cały rok kontrolują
sklepy sprzedające żywność. – Pracujemy razem, bo wtedy mamy lepsze wyniki i
zawsze wchodzimy do sklepów bez zapowiedzi - tłumaczy lubuski wojewódzki
lekarz weterynarii Tadeusz Woźniak. Nie chce zdradzać szczegółów, bo kontrole
wciąż jeżdżą po województwie.
Od początku roku inspektorzy prześwietlili
prawie wszystkie super- i hipermarkety w Lubuskiem. Z wielu nakazali wycofać
całe partie żywności. M.in. miód, w którym odkryto antybiotyk do leczenia
pszczół (tylko w dużym stężeniu mógłby zaszkodzić człowiekowi, ale nie powinien
znaleźć się w miodzie) oraz spleśniałe orzechy.
A wsad gdzie?
Ale najwięcej pracy mieli inspektorzy sanepidu i weterynarii przy
starym mięsie i wędlinach, czyli potwierdziły się skargi klientów. Przez
pierwsze dwa tygodnie października sprawdzili pięć dużych marketów – po dwa w
Zielonej Górze i Gorzowie i jeden z Krośnie Odrzańskim. Każda kontrola
zakończyła się mandatami. Za co? Np. za brud w pomieszczeniach, gdzie obsługa
przygotowywała do sprzedaży mięso i wędliny oraz za przechowywanie żywności w
zbyt wysokiej temperaturze. Pracowników sklepów złapano na tym, że pracowali
przy mięsie bez osłon na włosy i w biżuterii.
Przede wszystkim jednak
inspektorzy trafili na starą, zepsutą żywność. W dwóch marketach na zapleczu
znaleźli puste opakowania. Była na nich „przeterminowana” data. Co się stało z
zawartością opakowań, nikt nie potrafił powiedzieć.
- Sklepy oszukują
klienta – twierdzi Matuszkiewicz. – Np. nieświeże mięso porcjują,
przyprawiają i sprzedają jako gotowe, paczkowane dania.
Powiemy wszystkim
Gorzowski sanepid z nadzorem weterynaryjnym 26 października br.
skontrolował stoisko mięsne w Intermache przy ul. Fredry. Kontrolerzy zarzucili
kierownictwu: brak ręczników, brudne podłogi, zlewy i pojemniki na żywność,
przepełnione kosze na śmieci, biżuterię na rękach sprzedawczyń, ścinki wędlin
dla zwierząt przechowywane na ladzie razem z innymi wędlinami oraz używanie
jednorazowych rękawiczek wiele razy. Reporter „GL” widział ponadto, jak
sprzedawczynie nerwowo wymieniały różne gatunki wędlin na świeższe.
Kontrole
jakości wędlin i mięs w hipermarketach jeszcze się nie skończyły. – Za dwa
tygodnie podamy podsumowanie – mówi Woźniak. Jego zdaniem informacja na ten
temat powinna dotrzeć do wszystkich klientów. – Zorganizujemy
konferencję – zapowiada. – Będzie o czym mówić...