Posłowie z sejmowej Komisji Rolnictwa są przeciwni powstawaniu dużych ferm przemysłowego tuczu trzody chlewnej. Ich zdaniem niszczy on małe rodzinne gospodarstwa specjalizujące się w produkcji wieprzowiny.
Struktura polskich gospodarstw rolnych prowadzących chów trzody chlewnej jest bardzo rozdrobniona. Wyniki spisu rolnego przeprowadzonego w maju 2002 roku wykazały, że chowem i hodowlą trzody zajmowało się ponad 760 tys. gospodarstw, co stanowi ok. 26 proc. wszystkich gospodarstw. Prawie 83 proc. gospodarstw utrzymuje powyżej 20 sztuk świń, natomiast w dużych fermach trzody – posiadających powyżej 5 tys. sztuk – znajduje się niecałe 5 proc. produkcji trzody chlewnej ogółem. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego z 2003 roku wynika, że w województwie wielkopolskim oraz kujawsko-pomorskim znajduje się 8 mln sztuk trzody, co stanowi 40 proc. całej produkcji trzody.
Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa wskazywano na konieczność ograniczenia działalności spółek powiązanych z amerykańskim koncernem Smithfield Foods Inc. W spółkach Animeksu powiązanych ze Smithfieldem chów trzody chlewnej wyniesie w 2003 roku 180-200 tys. sztuk. Ponadto spółki te związane są umowami kontrakcyjnymi z rolnikami indywidualnymi, które zapewnią dostarczenie 1 mln sztuk trzody. Koncernowi Smithfielda zarzuca się, że prowadzona przez tę firmę hodowla zagraża środowisku, nie są przestrzegane zarówno normy sanitarne, jak i weterynaryjne. Główny inspektor ochrony środowiska Krzysztof Zaręba poinformował, że z kontroli przeprowadzonych w fermach Smithfielda stwierdzono nieprawidłowości, jednak w części z nich usterki zostały już usunięte. Zdaniem niektórych posłów nie ma bilansu produkcji trzody w kraju i nie wiadomo, jaki powinien być model gospodarstw produkujących świnie. Wiceminister rolnictwa Józef Pilarczyk twierdzi, że nie da się ustalić jednej wielkości fermy dla całego kraju. W dodatku wiele decyzji podejmowanych jest przez organy samorządu terytorialnego, na co nie ma wpływu resort rolnictwa.