Z tak gigantyczną górą mrożonej wieprzowiny nie wejdziemy do Unii Europejskiej. Agencja Rynku Rolnego usiłuje więc pozbyć się mięsa, płacąc nim za rządowy samolot i rozdając ubogim.
Mamy 170 tys. ton zamrożonej wieprzowiny. Jest to znacznie więcej, niż trzyma
w chłodniach cała Unia (ok. 130 tys. ton). Ta góra mięsa to skutek naturalnych
wahań na rynku, ale także błędów Agencji Rynku Rolnego, która przez dwa
lata – zamiast łagodnie zniechęcać rolników do produkcji – skupowała
nadmiar świń po zawyżonych cenach i lokowała je w prywatnych chłodniach, płacąc
za przechowywanie. W kraju nie mogliśmy tego mięsa przejeść, a też trudno je
wyeksportować, bo mamy silną konkurencję krajów UE i USA. Zapasy stale więc
rosły.
Jednak prawdziwe kłopoty dopiero nadchodzą. Agencja musi się
pozbyć wieprzowiny do 1 maja 2004 r., czyli do dnia wejścia Polski do Unii
Europejskiej. Unijne przepisy zezwalają bowiem jedynie na zamrażanie tzw. rezerw
strategicznych (ile to jest, to tajemnica państwowa, podobno ok. 40 tys.
ton).
Rząd szuka więc rozwiązań niekonwencjonalnych. Z naszych
informacji wynika, że chce zapłacić wieprzowiną za samolot cywilny na potrzeby
rządu (obecny szwankuje). Podczas lipcowego przetargu na producentów lotniczych
czeka oferta 40 tys. ton zamrożonej wieprzowiny.
Pomysł drugi to
podarowanie mięsa domom opieki społecznej, domom dziecka itp. w ramach rządowego
programu pomocy dla najuboższych. Na ten cel prezes Agencji chce przeznaczyć 15
tys. ton. To również wymaga ogłoszenia przetargu, gdyż mięso musi trafić do
domów opieki w postaci gotowego lub półgotowego produktu. Zakłady mięsne muszą
więc wyliczyć, ile chcą darmowej wieprzowiny w zamian za przygotowanie części
dla najuboższych.
Ostatnią deską ratunku są obywatele. Od dwóch
tygodni cena skupu świń idzie bowiem w górę, a rolnicy zmniejszyli dostawy, co
może zapowiadać zbliżanie się "świńskiego dołka". W lipcu szef ARR Ryszard
Pazura chce zawiesić skup interwencyjny, a jeśli nie wywoła to spadku cen,
zacznie rzucać zapasy wieprzowiny na rynek.
266 milionów
kotletów tyle ich można zrobić ze schabu środkowego i karkowego. Ale to
ledwie jedna piąta półtuszy wieprzowych, które leżą w polskich chłodniach. Na
jednego obywatela (razem z niemowlętami u piersi matki) wypada po siedem
schabowych. Do zjedzenia zostaje nam 22,666 mln kg szynki, 18,888 mln kg boczku,
nie licząc słoniny, nóżek, łbów, żeberek..