Minister rolnictwa Wojciech Olejniczak powiedział wczoraj w Sejmie, że zrobi wszystko, by wyeliminować z polskiego rynku wielkoprzemysłowe fermy trzody chlewnej. Mówił też o działaniach, które mają poprawić sytuację producentów trzody i drobiarzy.
- Trzeba opanować to złe zjawisko - stwierdził Wojciech Olejniczak. - Duże fermy trzody chlewnej stanowią zagrożenie zarówno dla środowiska, zdrowia ludności, powodują też straty w gospodarstwach rodzinnych. Jako minister rolnictwa nie będą przymykał oczu na łamanie prawa, dewastację środowiska i degradację polskiego rolnictwa. Jestem przeciwnikiem tego zjawiska, będziemy z nim walczyć.
Ustawą w giganta
Minister Olejniczak poinformował, że w
Sejmie znajduje się projekt ustawy o nawozach i nawożeniu. Założono w nim, że
fermy posiadające ponad 2 tysiące stanowisk dla świń (ważące ponad 30 kg) lub
powyżej 750 stanowisk dla macior, będą musiały posiadać plany nawożenia.
Jeśli inspektor ochrony środowiska stwierdzi, że właściciel fermy nie zastosował się do tych wymogów, będzie mógł natychmiast wstrzymać jej działalność.
- Takich ferm w ogóle nie powinno być - stwierdził Wojciech Zarzycki, poseł PSL. Jego zdaniem reakcja rządu jest spóźniona o półtora roku. - Wprowadzamy te zakazy, które możemy - bronił się Olejniczak. - Ministerstwo rolnictwa nie posiada możliwości wstrzymania pozwolenia na budowę. Wydają je starostowie.
Ceny rosną
Minister mówił też o sytuacji na rynku
wieprzowiny i drobiu. Przypomniał, że w 2003 r. Agencja Rynku Rolnego zdjęła
z rynku ok. 170 tys. ton wieprzowiny, z tego na rynek krajowy trafiło zaledwie
14 tys. ton półtusz. - W tym roku, do maja, agencja może zagospodarować około 75
tysięcy ton nadwyżki - powiedział minister. - Chcemy w ten sposób
zahamować spadek pogłowia trzody chlewnej. Gdybyśmy tego nie zrobili, jesienią
pewnie zaczęłoby brakować wieprzowiny. To z kolei mogłoby doprowadzić do
eksportu półtusz wieprzowych z UE i szybkiego zdobycia naszego rynku.
Wczoraj w Wielkopolsce za kilogram tucznika płacono średnio 3,20-3,80 zł, drobiu - 3,20-3,30 zł, a ceny powinny nadal rosnąć. - Wiele zależy też od samych producentów drobiu i ich związków - dodał Olejniczak. - Związków takich jest kilka, a może nawet kilkanaście i proponują one wykluczające się rozwiązania.
- Mówienie o tym, że sytuacja się ustabilizuje, jest fałszem - stwierdził Wojciech Mojzesowicz, szef sejmowej komisji rolnictwa. - Interwencja na rynku trzody była opóźniona i część rolników wypadła z produkcji.
W związku z trudną sytuacją w polskim rolnictwie kujawsko-pomorska Samoobrona, zapowiada akcje protestacyjne. Związek dał czas rządowi do końca tego tygodnia na przedstawienie programu ratowania polskiego rolnictwa. Protest ma się rozpocząć po 23 lutego.