W przyszłym roku Komisja Europejska wznowi rozmowy na temat przywrócenia mączek mięsno-kostnych w żywieniu zwierząt. Zwolennikami ich wprowadzenia są niemal wszystkie kraje wspólnoty. Swoje poparcie deklarują też polscy hodowcy, branża paszowa a także przemysł utylizacyjny. Tym bardziej, że problem z zalegającymi mączkami w magazynach staje się coraz większy.
W ubiegłym roku polskie zakłady utylizacyjne wyprodukowały około 200 tysięcy ton mączek mięsno-kostnych. Zdecydowana większość tych mączek wciąż zalega w magazynach zakładów. To efekt obowiązujących ograniczeń w ich spalaniu. Sytuacje rozwiązałyby przepisy z powodzeniem działające na zachodzie, które zezwalają na ich utylizację. W Polsce prawo jest bardziej restrykcyjne.
Marek Karwowski, Związek Pracodawców Przemysłu Utylizacyjnego – „Ruch, który pomógłby w wykorzystaniu jest po stronie Ministerstwa Ochrony Środowiska to on mógłby uwolnić te maczki z takiego gorsetu, który w tej chwili je ogranicza i odpowiednia interpretacja związana z wykorzystaniem tych maczek na pewno by znacznie to ułatwiła.”
Nic więc dziwnego, że pomysł przywrócenia mączek mięsno-kostnych w żywieniu zwierząt od razu znalazł poparcie niemal wszystkich branż rolnych. Tym bardziej, że zakaz ich skarmiania nie obowiązuje poza krajami wspólnoty. A to, zdaniem unijnych hodowców staje się coraz bardziej niebezpieczne dla rodzimych właścicieli ferm. Stąd decyzja Komisji Europejskiej o rozpoczęciu rozmów w sprawie przywrócenia mączek do obrotu. Warunek ich wprowadzenia, to pewność, że z zastosowaniem takiego źródła białka nie wiąże się już żadne ryzyko przeniesienia choroby.
Jerzy Dowgiałło, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi – „Pozostaje koncepcja, żeby zastosować barwnik GTH, który wykrywany będzie jedynie laboratoryjnie dla mączek jedynek i dwójek, natomiast trójki, wtedy, jako nie oznakowane mogłyby wejść do żywienia.”
Zakaz stosowania mączki mięsno - kostnej w paszach, Unia wprowadziła 2 lata temu. Bezpośrednim powodem jego wprowadzenia było ryzyko rozprzestrzeniania się tą drogą wielu chorób, w tym także BSE. Dla unijnych farmerów takie rozwiązanie na dłuższą metę okazuje się jednak mało opłacalne.