Nie tylko amerykański koncern Smithfielda prowadzi w Polsce, szkodzący środowisku i zwierzętom, wielkoprzemysłowy chów trzody chlewnej. Pojawiają się rodzime inicjatywy. Przeciw jednej z nich protestują mieszkańcy okolic Słupcy.
We wsi Borki funkcjonuje od lat ferma drobiu. Kurze odchody odprowadzane są, wbrew prawu, bezpośrednio do lasu. Teraz na swojej 30-hektarowej posiadłości, znajdującej się w pobliżu, zamierzają prowadzić chów 6000-8500 świń Polacy. Ojciec i syn wystąpili o sporządzenie oceny oddziaływania na środowisko, dzieląc jednak jedno przedsięwzięcie na dwa. W ocenie zawarto stwierdzenie, że ferma nie będzie nikomu przeszkadzała, bowiem otaczają ją nieużytki. To nieprawda. Świadczy o tych choćby protest sąsiadów. Poza tym wylewanie gnojowicy pochodzącej z tak dużej fermy na 30 hektarach grozi poważnym zanieczyszczeniem środowiska. Wprawdzie potencjalni właściciele fermy twierdzą, że podpisali umowy z innymi rolnikami na jej wylewanie, ale umów tych nie chcą pokazać.
Miejscowy wójt wydał opinię, że inwestycja zgodna jest z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Czy wziął jednak pod uwagę, że po wejściu do UE gmina, jeżeli właściciele będą niewypłacalni, będzie musiała zapłacić za szkody powstałe w środowisku?
Według naszych informacji świnie mają pochodzić z Francji mówi Marek Kryda z Instytutu Ochrony Zwierząt. Produkcja z fermy miałaby iść na potrzeby zakładu z Sokołowa Podlaskiego, którego właścicielem są Szwedzi, a udziałowcem Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju.
Starostwo ze Słupcy zanalizuje z powiatowym inspektorem sanitarnym zgodność z przepisami planowanej inwestycji.