W wielu wsiach w województwie łódzkim zaczęli się pojawiać przedstawiciele zagranicznych firm, skupujący od rolników świnie, krowy i cielęta, sprzedawane potem w krajach "starej" Unii Europejskiej.
Oferują wyższe ceny od proponowanych przez rodzimych odbiorców. Rolnicy są zadowoleni. Konsumenci z przerażeniem obserwują rosnące ceny mięsa.
W okolice Łodzi po zwierzęta przyjeżdżają ciężarówki z niemiecką rejestracją. - Za kilo żywca wieprzowego odbiorcy płacą 6 zł, podczas gdy w pobliskich punktach skupu cena jest prawie o złotówkę niższa. Polski pośrednik, który pojawił się w Biskupiej Woli, za kilogram żywca wołowego oferował 4 zł, a w skupie rolnik dostaje 2,40 zł.
Stefania Jasińska ze Słabomierza koło Rawy mówi, że w jej okolicach pośrednicy nie jeżdżą po wsiach, ale w każdy poniedziałek pojawiają się na targu w Mszczonowie. Płacą znacznie lepiej niż punkty skupu i lokalne masarnie.
- Przekłada się to na stopniowy wzrost cen żywca, a przez to drożeją i nasze produkty - twierdzi na łamach gazety Lucyna Bartos z Zakładu Przetwórstwa Mięsnego w Łasku. -Zaczynamy mieć kłopoty z zakupem surowca.
Według "Dziennika Łódzkiego", kłopotów z surowcem obawia się wielu właścicieli masarń. - Dotyczą one zwłaszcza wołowiny, która w innych krajach unijnych jest trzy razy droższa niż w Polsce - podaje gazeta. Jak pisze, inspekcja weterynaryjna i Inspektorat Transportu Drogowego zapowiadają wzmożone kontrole transportów zwierząt za granicę.
- Sprawdzimy między innymi warunki, w jakich są przewożone - mówi dziennikowi Jarosław Naze, wojewódzki lekarz weterynarii w Łodzi.