Kupując tysiące owiec, wojewódzcy urzędnicy chcą zachować tradycyjny krajobraz gór, z którego znikają stada owiec, i ograniczyć bezrobocie na wsi.
Owce obronią krajobraz
Projektem mają zostać objęte obszary górskie Małopolski, czyli tereny położone na wysokości powyżej 300 metrów n.p.m. (ok. 60 proc. obszaru województwa). Przewiduje on stworzenie systemu zachęt do wypasu owiec w miejscach o szczególnej wartości przyrodniczo-krajobrazowej, rozdysponowanie wśród chętnych hodowców stad składających się z 24 sztuk owiec i jednego tryka.
W kolejnych latach realizacji projektu ma być rozdawanych po 15 stad w każdym z powiatów objętych programem. Do 2009 r. urząd marszałkowski planuje wydać na ten cel 2 mln 235 tys. zł. Źródłem finansowania projektu ma być budżet województwa, chociaż środki na jego realizację pochodzić mają także z funduszy europejskich.
Na najbliższą środę zwołano w Krakowie - w auli Ignatianum przy ul. Kopernika 26 - konferencję naukową o owcach i bacówkach. Uczestniczyć w niej będą naukowcy z PAN i Akademii Rolniczej, a także małopolscy samorządowcy. Będą debatować o roli gospodarki pasterskiej w ochronie przyrody i kształtowaniu krajobrazu oraz rozwoju turystyki, o opłacalności hodowli owiec na terenach górskich i korzyści dla gospodarki lokalnej.
Nie dawać, ale inaczej dopłacać
Tymczasem bacom wcale nie podoba się pomysł rozdawania owiec.
W obecnych warunkach ekonomicznych realizacja takiego programu mija się z celem - uważa Jan Janczy, dyrektor Związku Hodowców Owiec i Kóz z siedzibą w Nowym Targu. Nie ma sensu w sposób sztuczny tworzyć nowych stad, skoro w Polsce nie ma warunków do ich późniejszej opłacalnej hodowli. Lepiej byłoby uruchomić dopłaty do owiec hodowanych w warunkach górskich, tak jak w innych krajach Unii Europejskiej. Wówczas drastyczny spadek pogłowia owiec na Podhalu zostałby zahamowany – dodaje.
Obecne zasady dopłat sprzyjają właścicielom wielohektarowych gospodarstw, nie uwzględniają warunków naturalnych na Podhalu, gdzie działki są małe. I choć gazdowie nieraz trzymają na nich nawet po dwieście owiec, to dostają niewielkie opłaty - uzależnione od powierzchni hali, a nie wielkości stada.
Tymczasem w innych krajach Unii, między innymi na Słowacji, na terenach górskich dopłaty uzależnione są właśnie od liczby hodowanych zwierząt.
Po co więc uprawiać rozdawnictwo, skoro na razie na Podhalu nie ma warunków do hodowania owiec i istniejące już stada mogą w każdej chwili przestać istnieć? – retorycznie pyta Jan Janczy.