We wtorek, kiedy w całej Polsce obchodzono Dzień bez Futra, przedstawiciele myśliborskich instytucji dyskutowali w Gorzowie o... hodowli norek.
W województwach lubuskim i zachodniopomorskim istnieje kilkanaście ferm norek. Hodowcy, ale także przeciwnicy ferm, mówiąc o tym regionie używają często nazwy "Norkolandia”.
Spotkanie zorganizował Polski Związek Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych. Uczestniczyli w nim m.in. pracownicy starostwa powiatowego, Urzędu Miasta i Gminy oraz Zespołu Doradztwa Rolniczego z Myśliborza. Problem hodowli norek budzi w Myśliborzu szczególne zainteresowanie. Niedaleko Chłopowa, w gminie Myślibórz - wbrew woli lokalnej społeczności - ma powstać niebawem ferma na ponad 120 tys. sztuk norek.
Mieszkańców Chłopowa przeraża rozmiar hodowli. Za fermy giganty uznaje się bowiem już te, w które mają 20-50 tys. sztuk zwierząt. O podobnych obawach mówili na spotkaniu mieszkańcy woj. lubuskiego.
Zanieczyszczają środowisko
Andrzej Zoń z PZHiPZF
przekonywał uczestników spotkania, że fermy w Polsce zagospodarowują rocznie
około 90 tys. z 720 tys. ton wyprodukowanych odpadów.
- To prawda, że norki zjadają odpady drobiowo-rybne. Ale one same też są odpadami - mówił Krzysztof Matuszczak z gorzowskiej Inspekcji Ochrony Środowiska. - Przerażają nas wielkości tych ferm.
Pracownicy gorzowskiego starostwa zwrócili uwagę, że Polacy nie zyskują na hodowli norek. Liczba osób zatrudnionych na fermach jest niewielka, a skóry wyprawia się za granicą. Futrzarskie targi organizowane są w Mediolanie, Frankfurcie nad Menem, Salonikach czy Moskwie. - U nas zostaje to, co brudne - mówiła przedstawicielka gorzowskiego starostwa.
Zawodowy bandyta
Ucieczki norek z ferm to temat, który
wzbudził szczególne zainteresowanie obecnych. O tym, że norki spotyka się na
wolności przekonują myśliwi i leśnicy. Mówią oni także, że norka to zawodowy
bandyta. Zwierzę zabija dla przyjemności. Zagraża ssakom, ptakom i rybom.
Dlatego, przekonują, wokół ferm panuje cisza.
Zdaniem obecnego na spotkaniu Leszka Gacka z Instytutu Zootechniki w Chorzelowie, niewielu norkom udaje się przeżyć na wolności.
- Zwierzę, które ucieknie z fermy, prędzej zdechnie z głodu. Jest bowiem przyzwyczajone do codziennej porcji jedzenia - mówił Leszek Gacek. - Jeśli jednak przeżyje, może się zaadaptować do nowego otoczenia. Cisza wokół ferm to - według badacza - efekt odstraszania innych zwierząt odgłosami i zapachem.
Zdaniem prof. Andrzeja Frindta ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, ucieczkom norek można zapobiec przez przerobienie klatek. Leży to też w interesie hodowcy.
Protestują z zawiści?
Zaproszonemu przez związek hodowców
gronu specjalistów najtrudniej było odeprzeć zarzut dotyczący zapachu z ferm.
Ten kłopot mają też urzędnicy, wydający pozwolenia na budowę.
Zdaniem Andrzeja Zonia, przeprowadzone badania nie wykazały przekroczenia norm emisji szkodliwych gazów w odległości powyżej 50 metrów od fermy. Zdaniem naukowców, część ferm nie znajduje akceptacji wśród mieszkańców pobliskich wsi z zawiści, a nie dlatego, że ludziom przeszkadza zapach.
- Nie uniknie się zapachu - mówił Andrzej Frindt. - Odory z norek nie są jednak tak szkodliwe jak zapylenie, które występuje przy hodowli drobiu.
Co z obszarami chronionymi?
Ferma norek w Chłopowie ma
powstać ok. 40 km od Parku Narodowego "Ujście Warty”. W bezpośrednim sąsiedztwie
planowanego obiektu znajdzie się także 60-hektarowy, chroniony prawem użytek
ekologiczny, a obok niego rezerwat przyrody i liczne strefy ochronne z ok. 70
gatunkami chronionych ptaków.
- W sąsiedztwie parków i rezerwatów nie powinny powstawać fermy - przyznawał zapytany o opinię na ten temat Andrzej Frindt.
Podobnego zdania była też Zofia Szykowska, kierownik myśliborskiego zespołu Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Koszalinie. - Jeśli w ramach programu rozwoju obszarów wiejskich opracowuje się mapę miejsc, które będą chronione, to fermy norek nie powinny na nich powstawać- mówiła Zofia Szykowska. - Brakuje jednak porozumienia w tej sprawie.
Zdaniem Stanisława Chorabika ze starostwa powiatowego w Myśliborzu, gminy nie mają pomysłu, gdzie lokalizować takie fermy. Czekają, aż miejsce wskaże im inwestor. Wtedy pojawiają się konflikty. - Ci, którzy dostają pozwolenie na uruchomienie fermy, nie zawsze przestrzegają przepisów dotyczących odpadów czy nawożenia- mówił Stanisław Chorabik.
W spotkaniu nie uczestniczyli ani starosta, ani burmistrz Myśliborza. Zabrakło na nim również przeciwników budowy ferm.
* * *
W Polsce zaczęto hodować lisy i norki w 1927 r. Rozwój produkcji skór nastąpił po wojnie i utrzymał się do lat 80. W kolejnym dziesięcioleciu padło wiele drobnych ferm, które były źle zorganizowane i wyposażone. Obecnie Polska zajmuje czwarte miejsce w Europie wśród krajów, gdzie hoduje się norki.
Jest też na trzecim miejscu w hodowli lisów. W całym kraju działa dziś ponad 1100 ferm zwierząt futerkowych. Przewiduje się, że w roku 2004 w Polsce wyhodujemy blisko milion norek i 250 tys. lisów.
(za Polskim Związkiem Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych)