Czterech rolników ze Starej Dąbrowy znalazło swój sposób na bezrobocie i biedę. Zamiast stać w kolejce po zapomogę - postanowili hodować świnie. Na drodze do sukcesu stanęli im sąsiedzi, którzy twierdzą, że fetor z hodowli uniemożliwia normalne życie.
Wójt Starej Dąbrowy w upalne dni chętnie pracowałby przy otwartym oknie. A jednak je zamyka - odkąd po drugiej stronie ulicy zamieszkały świnie. Mieszkańcy od początku byli przeciwni hodowli trzody chlewnej, ale kiedy ją poczuli - zaczęły się gwałtowne protesty. Czterech rolników, którzy uciekając przed bezrobociem wydzierżawili popegeerowskie budynki i zaczęli hodować tu świnie, jest zdziwionych wrażliwością miejscowych. - Smrody zawsze są i będą na wsi, a jak komuś przeszkadzają, to lepiej się wynieść do miasta – mówią.
Mieszkańcy Starej Dąbrowy nigdzie się nie wybierają. Chcą zamknięcia hodowli. I mają poparcie wójta. Kto ma rację? Na razie wójt, bo pierwszym krokiem do legalizacji hodowli jest pozytywna decyzja o zmianie sposobu użytkowania budynku, w którym kiedyś hodowano bydło - na chlewnię. Decyzja jest, ale odmowna. Dzierżawcy liczyli na to, że wszystkie formalności załatwią szybko i sprawnie. Teraz widzą, jak bardzo się mylili. Podejrzewają, że to zazdrość. Hodowcy nie zamierzają rezygnować. Chcą się odwołać od decyzji gminy.