Resort rolnictwa powołał do życia specjalny zespół, którego celem będzie monitorowanie działalności wielkoprzemysłowych ferm tuczu trzody chlewnej. Ich właściciele śpią jednak spokojnie. Tylu kontroli co my nie ma chyba nikt - odpowiadają.
Andrzej Lepper podpisał już dokument o powołaniu do życia zespółu doradczego, który będzie sprawdzał przypadki łamania prawa przez duże świńskie fermy. Pomysł poparły rolnicze związki zawodowe oraz ekolodzy.
A zdaniem rolników i ekologów duże świńskie fermy są zagrożeniem dla środowiska naturalnego oraz interesów małych rodzinnych gospodarstw zajmujących się hodowlą trzody. Winnych jest wielu, ale z nazwy wymieniono tylko jedną fermę:
Andrzej Lepper – wicepremier i minister rolnictwa - Chociażby fermę trzody chlewnej Więckowice, gdzie naruszone zostało prawo.
Właściciele zaprzeczają, że łamią przepisy. Podkreślają, że przez ostatnie trzy lata na 21 fermach, hodowlanej spółki Prima Farm należącej do amerykańskiej firmy Smithfield, odbyło się ponad 400 kontroli. Permanentne wizyty inspektorów dotyczą także Więckowic.
Mirosław Dackiewicz- Prima Farm - Tę fermę odwiedza raz na tydzień powiatowy lekarz weterynarii, mamy raz na kwartał inspekcję ochrony środowiska.
W skład liczącego 20 osób zespołu monitorującego świńskie fermy oprócz rolników i ekologów weszli także naukowcy oraz samorządowcy. Zespół nie będzie miał żadnych szczególnych uprawnień oprócz pisania raportów i inicjowania kontroli w podległych resortowi rolnictwa inspekcjach.