Rynek koreański jest dla polskich zakładów bardzo atrakcyjny. Azjaci płacą na czas i interesują ich duże ilości elementów wieprzowych (karkówki, żeberek, boczku) oraz drobiu.
Wojewódzkie inspektoraty weterynaryjne kilka tygodni temu rozesłały do
zakładów mięsnych i drobiarskich informacje, że Korea Południowa chce kupować u
nas mięso.
Chciał co
trzeci
W województwie kujawsko-pomorskim działa 49 zakładów
zajmujących się ubojem i przetwórstwem mięsa czerwonego oraz 10 - białego. Jedna
trzecia z nich była zainteresowana eksportem do Korei. - O dziwo
otrzymaliśmy tylko jedno zgłoszenie i sporo informacji z odmowami - mówi
Konstanty Klusek z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego w Bydgoszczy.
- Nie wiem, dlaczego zakłady nie są zainteresowane eksportem do Korei. Część zakładów przesyłała zgłoszenia bezpośrednio do Głównego Inspektoratu Weterynarii, więc firm z Kujawsko-Pomorskiego może być nieco więcej. - Kilka dni temu wysłaliśmy listę do Korei - mówi Jacek Leonkiewicz, radca głównego lekarza weterynarii.
- Jest na niej 39 polskich zakładów. 6 firm musi jeszcze nanieść
poprawki, więc łącznie może to być 45 podmiotów. Leonkiewicz przyznaje, że nie
jest to wiele. - Może nie wszyscy znają ten rynek i mają obawy -
zastanawia się radca.
Tylko
najlepsze
Witold Choiński, dyrektor biura Polskiego
Związku Producentów, Eksporterów i Importerów Mięsa, twierdzi, że powody
rezygnacji są zupełnie inne. - Zainteresowanie eksportem do Azji było bardzo
duże, ale nie każdy zakład może spełnić wymagania Koreańczyków - twierdzi
Choiński.
Jakość polskiego mięsa jest bardzo różna. Wiele świń trafia z małych i średnich gospodarstw. Najlepszej jakości jest czasami zaledwie 10-20 procent mięsa, a Koreańczycy wymagają powtarzalności dostaw.
Taką powtarzalność dostaw mogą zapewnić największe i najnowocześniejsze zakłady współpracujące z dużymi producentami żywca wieprzowego i drobiu. W przypadku wieprzowiny najbardziej poszukiwane przez Azjatów są elementy pozyskane ze zwierząt ras wysokomięsnych.
Tymczasem w Polsce mali i średni rolnicy rzadko podejmują się ich produkcji. Wolą rodzime rasy, które choć są mniej delikatne (bardziej odporne na choroby i mniej płochliwe) łatwiej obrastają w tłuszcz.