Jak to będzie z hodowcami koni, kiedy nasz kraj wejdzie do Unii Europejskiej? To pytanie wśród koniarzy jest ostatnio bardzo częste. Konie nie zostały bowiem objęte wspólną polityką rolną, zaś dla ich hodowców, z faktu przystąpienia do UE będą wynikały określone obowiązki, w szczególności identyfikacja zwierząt.
Andrzej Woda, prezes Polskiego Związku Hodowców Koni prowadzący stadninę w podsądeckich Wielogłowach, o problemach tych wielokrotnie rozmawiał na spotkaniach z przedstawicielami ministerstwa rolnictwa.
Według przepisów unijnych, konie podlegają opisowi słownemu i graficznemu – mówi. Właściciel zwierzęcia musi wiedzieć, że bez stosownego paszportu o jego sprzedaży w kraju i na eksport praktycznie nie będzie mowy. Zadanie jest pilne, pogłowie koni w Polsce szacujemy na ponad pół miliona, a po referendum, do akcesji z Unią pozostanie tylko rok. Jeśli koń będzie źle zidentyfikowany, to zgodnie z przepisami trzeba go uśmiercić i zutylizować, jako tzw. materiał szczególnego ryzyka. Duża odpowiedzialność spoczywa więc na specjalistach wykonujących identyfikację.
Wedle znowelizowanej ustawy za znakowanie trzody, owiec i kóz płaci budżet państwa, natomiast identyfikację koni właściciele prowadzić będą na własny koszt.
Nasz związek nie zgadza się z takim stanowiskiem – dodaje Andrzej Woda. To jest to dyskryminowanie właściciela zwierzęcia gospodarskiego, równie ważnego, jak każde inne. Mimo przekonywań, opór ministerstwa rolnictwa w tej sprawie jest nadal bardzo duży, zaś kontrargumentem jest brak pieniędzy. Posłowie zgadzają się z naszym tokiem rozumowania. Liczymy, że jeszcze przed referendum otrzymamy pozytywną informację o rozwiązaniu problemu.
Jeśli jednak postulat hodowców zostanie odrzucony, hodowla koni na pewno nie upadnie, choć właściciele będą zmuszeni pokryć koszty identyfikacji w wysokości 50 zł od jednego zwierzęcia.
Jeśli będziemy niesprawiedliwie traktowani, hodowcy koni mogą stać się eurosceptykami – zauważa Woda. Jeśli jednak policzyć wszystko solidnie, hodowcy osiągną korzyści po wejściu do UE. Wtedy otrzyma dopłaty do terenów na których prowadzi hodowlę, albo na stworzenie gospodarstwa agroturystycznego z końmi jako główną atrakcją. Moim zdaniem nie ma innej alternatywy niż Unia, tym bardziej że koszty wejścia ponieśliśmy już w okresie przedakcesyjnym. Nie przystąpienie do unii teraz to spisanie tych pieniędzy na straty. Zamykanie się we własnym kraju nie stwarza dobrej perspektywy dla przyszłości młodego pokolenia.